Tumblr Mouse Cursors

piątek, 9 maja 2014

Rozdział 14

             Już lecieliśmy... Jak ja mogłam go zostawić? Przecież on potrzebuje mojej pomocy...
- Wszystko będzie dobrze. Zobaczysz. - staruszka nadal mi to powtarzała - płaczesz o chłopaka?- zapytała, a ja pokiwałam głową- co zrobił?
- Nie wiem czy mogę powiedzieć. Ale trudno. Widziałam go jak wymieniał się z kimś narkotykami.
- To ciężka sprawa. Ale przede wszystkim powinnaś mu pomóc. Jeżeli cię kocha to z tym zerwie. Zobaczysz. A teraz już się nie przejmuj.
Dalszą podróż przespałam. Kiedy wysiadłam w Chicago postanowiłam zadzwonić do niego. Przez dłuższy czas nie odbierał, ale w końcu dodzwoniłam się.
- Halo? Mary- usłyszałam jego głos w telefonie i łza poleciała mi oo policzku
- Będzie dobrze...-  powiedziała pani z samolotu przechodząc obok mnie
- Niall! Kocham cię- powiedziałam i się rozpłakałam. Ludzie podchodzili do mnie i pytali się czy wszystko w porządku. Ja tylko kiwnęłam twierdząco głową.
- Mary! Mogę przyjechać do ciebie?- zapytał. Jednak to pytanie mnie zadziwiło. Postanowiłam się zgodzić i w końcu się z nim zobaczyć.
- Tak. Proszę- po tych słowach rozłączyłam się.
                                                                                                    ~narracja trzecioosobowa~
Dziewczyna miała mieszane uczucie. Zastanawiała się czy dobrze zrobiła dzwoniąc do chłopaka i prosząc o przyjazd, ale był jeden plus tej całej sytuacji. Czuła się w końcu szczęśliwa i nic nie "leżało" jej na wątrobie. Mary czekała na jakiekolwiek informacje dotyczące chłopaka i gdzie się znajduję. Niall natomiast w trymiga spakował ubrania do dużej walizki, pobiegł do samochodu i ruszył pod dom państwa Winter. Nie wiedział gdzie dokładnie znajduje się jego miłość, więc postanowił zapytać o to jej młodszą siostrę Lucy.
- Gdzie dokładnie jest Mary?- zapytał przejęty blondyn.
- Nie wiem czy mogę ci powiedzieć- szatynka sprzeczała się ze starszym chłopakiem. W końcu się przełamała i powiedziała mu dokładnie. Miasto, ulicę, blok, numer mieszkania. Zadziwiające, że Lucy to wszystko znała, jeszcze kilka miesięcy temu nic ani nikt ją nie obchodził . Gdy tylko zapisał wszystkie informacje dotyczące jego dziewczyny wsiadł do samochodu i z piskiem opon ruszył na lotnisko. Lucy weszła z powrotem do Harrego, który przesiadywał u niej w pokoju. Usiadła mu na kolanach twarzą w twarz. Musnęła ustami jego nos i zaśmiała się. Jednak dziewczyna widziała, że w zachowaniu loczka coś nie gra. Siedział na łóżku bez konkretnego wyrazu twarzy. Błądził w obłokach. Lego ręce były za plecami oparte o śliski materiał na łóżku. Jego pięści nagle zacisnęły się mnąc ładnie wyprasowaną narzutę. Dziewczyna wtuliła się w Harrego, a głowę schowała w zagłębienie jego szyi.
- Muszę ci się do czegoś przyznać- powiedział. Dziewczyna z trudem odkleiła się od jego ciepłego i przyciągająco umięśnionego ciała- ćpam i palę- wydusił z siebie, aż zarumienił się ze wstydu. On postawiła swoje dwie małe stópki na ziemnej podłodze.
- Dlaczego? Dlaczego mi nie powiedziałeś?- zadawała pytania.
- Chciałem, ale zbyt bardzo się bałem. Mogę cię stracić- wytłumaczył dziewczynie prosto w oczy.
- Nigdy mnie nie stracisz. Też to kiedyś robiłam- powiedziała.
- Wiem, ale nieświadomie- wytłumaczył znów. Chłopak przymknął oczy i w końcu zebrał się na opowiedzenie historii i po co mu był Marcel, którego wymyślił kilka lat temu. Bał się tego, ale wiedział, że Lucy może zaufać w każdej sytuacji- Marcel powstał na zamaskowanie tego świństwa- zaczął historyjkę nie taką krótką- Miałem w tedy piętnaście lat gdy poszedłem na prawdziwą imprezę do klubu i tam namówili mnie do tego koledzy. Uzależniłem się od pierwszego zaciągnięcia. Wymykałem się z domu by tylko ukoić nerwy prochami lub po prostu dla przyjemności. Moi rodzice dowiedzieli się o tym i kazali w jakiś sposób mi to skoczyć. Wymyśliłem Marcela. Dobrze się uczyłem, a cały czas wolny jak i nie wolny szedł na naukę. Nie miałem na nic czasu, tylko nauka. Zerwałem kontakt z ćpunami i oderwałem się od tamtego miejsca, od izolowałem. Mojej dwa lata starszej siostry już nie było i nie mogła mi pomóc, a tylko ona do mnie przemawiała tak bym coś zrozumiał. Pewnie by mi pomogła. Gdy poznałem ciebie bliżej i kazałaś mi się zmienić znów to wyszło na jaw. Stary Harry i stare uzależnienia. Nie obwiniam ciebie o to wszystko tylko siebie i już nie mogłem tego w sobie gnębić. Miałem wyrzuty sumienia, czułem się winny i przepra ...- chłopak przerwał, bo dziewczyna wsunęła język między jego usta i zaczęła namiętnie całować- jesteś wspaniała- zdołał z siebie wydusić.
- Pomogę ci z tego wyjść. Razem wyjdziemy z tego bagna- powiedziała długowłosa i chwyciła zielonookiego za rękę. Chłopak rzucił jej uśmiech i pożegnał się pocałunkiem. Po drodze, do domu rzuciła mu się do oka dziewczyna, która płakała. Podszedł do niej i zaczął wypytywać o co chodzi. Nie lubił takich sytuacji.
- Idź stąd- usłyszał cichy głosik. Harry odwrócił się i już miał zamiar iść, gdy nagle, oberwał pięścią w twarz. Całe zajście obserwował Zayn, który przechodził obok. Podbiegł do nich. Położył dłoń na
ramieniu Harrego i zaczął tłumaczyć całe zajście.
- Ziom, lepiej nie wkurzaj tego pana- powiedział do chłopaka, który go uderzył, a następnie chłopak z dziewczyną się zmyli- Harry wszystko w porządku?- zapytał Zayn. Harry podniósł wzrok i odpowiedział krótkie, ale jasne "tak". Następnie zerwał się z wcześniejszego miejsca i szedł jakby nigdy nic do domu ...

sobota, 3 maja 2014

Rozdział 13

Uśmiechnęłam się do niego szeroko, a on lekko musną mnie w usta. Odwrociłam się. To było bardzo przyjemne. Następnie chwycił mnie za ręce i kazał iść. Szłam, teraz już pewnie. Każdy krok sprawiał mi wiele radości.
- Lucy! - Mary wyjrzała przez okno i krzyknęła z radości. Szybko do nas zeszła. Nie mogła się napatrzeć.
                                                              ~perspektywa Mary~
Byłam bardzo szczęśliwa. Po tym co moja siostra przeszła, udało jej się wstać i podjąć jakiekolwiek działanie. No własnie... Ja chyba nic nie zrobiłam... Wszystko to zasługa Harrego... Zazdrościłam jej, że znalazła sobie kogoś takiego, razem wyglądali jakby byli małżeństwem od kilku lat. Swietnie się dogadywali i czuli razem. Wiedziałam, że nie jestem już jej potrzebna i najważniejsza w jej życiu. Kiedy skończyli swój spacer, cała rodzina -Harry też- zebrała się w salonie.
- Więc... Jak wszyscy wiedzą, niedługo kończę szkołę i ... - zaczęłam swoją przemowę - znalazłam sobie studia- poinformowałam całą rodzinę.
- To świetnie! Tak się cieszę, nasza mała córeczka idzie już na studia! - jak zwykle moja mama pełna radości cieszyła się z każdego podjętego kroku przeze mnie.
- No tak- westchnęłam- tylko, że to jest w Chicago- dokończyłam cichszym głosem. Wszystkim opadły szczęki oprócz Harrego ponieważ pewnie go to nie obchodziło zbytnio.
- Jak to?- zapytała z przerażeniem Lucy.
- Widzę, że nie jestem tu już potrzebna, w sensie dla Lucy. Budzę się codziennie i widzę, że świetnie się bawisz z Harrym. Ja chcę się uczyć, a po za tym znalazłam sobie nawet tam stadninę, w której mogłabym jeździć- na twarzy Lucy pojawił się grymas, a wręcz przeciwnie zareagowali moi rodzice. Byli zachwyceni. Trochę się martwiłam o Lucy, że zamknie się w sobie, przez mój wyjazd. Jednak wiedziałam też, że ma Harrego i da sobie beze mnie radę.
Wyjazd był już niedługo. Wystarczyło napisać tylko testy, które zbliżały się bardzo szybko.
Każdy mój dzień wyglądał tak samo, ale ten był inny. Po pierwszej lekcji poszłam do szafki zostawić książki. Już miałam ją zamykać kiedy ktoś mnie wyprzedził.  Odwróciłam się i zobaczyłam... Theo. Tylko nie on. Dawniej bym powiedziała "O mój Boże", ale teraz... No cóż... Jako wychowana osoba zaczęłam z nim rozmawiać.
- Cześć Theo- rzuciłam coś.
- Wiedziałem, że Mi wybaczysz- powiedział z szyderczym uśmiechem na twarzy.
- Skąd wiesz? - zaśmiałam się pod nosem
- Domyśliłem się. Bardzo Cię przepraszam... za to- zaczął. Uśmiechnęłam się do chłopaka.
- Spoko, ale możesz mnie teraz zos... - na horyzoncie zauważyłam Niall'a idącego w naszą stronę. Szybko chwyciłam Theo za rękę, udając,  że jestem z nim- Udawaj, że... No nie wiem. Opowiedz mi jakiś żart- w tym momencie byłam przerażona. Chciałam unikać Niall'a. Dalej nie mogłam w to uwierzyć. Co jeśli on z tym nie przestanie? Co z nim będzie? Te pytania zadręczałyście mnie kiedy wracałem do domu. Przekraczając próg usłyszałam jak Harry śpiewa w pokoju Lucy. Uśmiechnęłam się do siebie, rzuciłam klucze na stolik i poszłam do pokoju.
Zaczęłam się pakować, ale szło mi to bardzo ciężko. Musiałam wziąć że sobą tyle rzeczy. Pakując ubrania natknęłam się na paczkę, którą kiedyś dostałam od Niall'a. Otworzyłam wieczko i od razu zamknęłam. Położyłam je gdzieś w kącie pokoju.
Następnie przeszłam do "pakowania biurka". Notatki, długopisy, segregatory...  a po między nimi wspomnienia. Otwierając każdy z zeszytów, każdą z teczek widziałam coś co związane było z
blondynem. Usiadłam na ziemi i zaczęłam płakać. Parę łez kapnęło na jeden z notatników gdzie Niall narysował róże. Szybko je wytarła, ale rysunek się roztarł. Zamknęłam skórzany notatnik, otarłam łzy z twarzy i udawałam, że nic się nie stało.
Obudziłam się następnego dnia i uświadomiłam sobie, że do testów zostały tylko dwa dni. Trochę się bałam, ale tata mówił, że stres jest potrzebny.  Te dni spędziłam tylko na nauce. Nikt nie wchodził mi do pokoju i ja z niego nie wychodziłam.
Przyszedł poniedziałek, a wraz z nim test. Ubrałam się elegancko i bez śniadania poszłam do szkoły. Była opustoszała przez to, że wszystkie klasy, po za ostatnią, miały wolne. Na końcu korytarza zauważyłam jak Harry rozmawiał z Niall'em. Postanowiłam się przełamać i podeszłam do nich.  Oczy miałam wlepione w swoje buty.
- Hej! - nad sobą usłyszałam głos loczka.
- Cześć! - odpowiedziałam, dalej z opuszczoną głową - będzie dzisiaj u Lucy?- zapytał oczywście o moją siostrę, zamiast powiedzieć ' powodzenia' czy coś w tym rodzaju.
- Tak. Od razu po egzaminach- odpowiedziałam spokojnym tonem.
- To może wrócimy razem?- zaproponował brunet.
- Jasne. Boję się trochę. A ty Niall?- przełamałam się i powiedziałam do Niall'a.
- Ja też- odpowiedział, ale po jego głosie słyszałam, że ma to w nosie. Cały ten sprawdzian.
- Można wchodzić na sale- zawołała jedna z nauczycielek sprawujących pieczę nad uczniami.
- No to powodzenia chłopaki- każde z nas poszło w innym kierunku. Usiadłam przy wyznaczonej ławce i zaczęłam głęboko oddychać. Będzie dobrze, zobaczysz...
Do sali weszła nauczycielka, powiedziała swoje i rozdała nam arkusze. Wzięłam do ręki czarny długopis i zaczęłam.
***dwie godziny później***
Cała spocona wyszłam z sali. Pobiegłam do łazienki by się odświeżyć, ale dążyłam i postanowiłam zaczekać chwilę na Harrego. W końcu poszliśmy. W drodze nie rozmawialiśmy o teście. Pytałam go raczej o Niall'a. Martwili mnie jego zachowanie, ale Harry powiedział, że nic o tym nie wie. Wiedziałam, że kłamie. Weszliśmy do domu i usłyszeliśmy... NIESPODZIANKA. Pełno konfetti spadło nam na głowy.
-  A co to za okazja? - zapytałam zdziwiona.
- Impreza pożegnalna. - odpowiedziała mi Lucy i pociągnęli za sobą. Wyszłyśmy do ogrodu.
Było cudownie. Zrobiło mi się trochę smutno, że to wszystko zostawiam, ale nie miałam już odwrotu.
Kiedy impreza się skończyła, posprzątałam i poszłam do siebie. Skończyłam pakowanie, zniosłam walizki i spojrzałam na swój pokój. Był pusty... Tak tylko się wydawało. Było w nim pełno wspomnień. Kilka łez zwilżyło mi policzek. Ostatni raz oparłam się o swoje okno, położyłam się na swoi łóżku... Zgasiłam soję światło. Lucy z Harrym już na mnie czekali. Rodziców nie było. Spakowałam swoje rzeczy do bagażnika, czarnego auta i pojechaliśmy na lotnisko.
Po dwudziestu minutach dojechaliśmy na miejsce. Weszliśmy do wielkiego budynku, w którym było pełno ludzi. Stanęłam w kolejce do odprawy. Lucy usiadła na ławce obok. Kiedy doszłam już do końca, odłożyłam swoje bagaże i pożegnała się z nimi. Weszłam do innej części lotniska.
Miałam jeszcze dwie godziny do odlotu wiec postanowiłam pochodzić o sklepach.
Nadszedł mój czas i weszłam do samolotu. Koło mnie usiadła jakaś starsza pani oraz jej mąż. Byli uroczą parą.
- Jedziesz do chłopaka? - zapytała miła staruszka. Rumieniec wstąpił na moje, wcześniej blade z przerażenia policzki.
- Ja? Nie, nie... ja jadę na studia. - odpowiedziałam jej ze zdziwieniem.
- A gdzie masz chłopaka? - ta pani była bardzo natarczywa. Zaczęła mnie lekko irytować. Był to moment w moim życiu gdzie starałam zapomnieć o ... wiecie kim.
- Nie mam chłopaka- powiedziałam i miałam nadzieję, że da mi spokój z takimi pytaniami.
- Ale jak to? Taka piękna dziewczyna... ta młodzież. A jak masz na imię kochana?- jednak się myliłam. Zadawała coraz więcej wkurzających pytań, ale ja jako miła młodzież odpowiadałam, nawet na najgłupsze pytania.
- Mary- uśmiechnęłam się do staruszki.
- Popatrz Niall. Ta dziewczyna ma tak samo na imię jak ja- w tej chwili mnie zamurowało. Niall i
Mary... - to imię jest bardzo popularne- i uświadomiłam sobie, że mój blondyn jest mi potrzebny. Popłakałam się.
- Nie płacz dziecko. Wszystko będzie dobrze- pani przytuliła mnie i zaczęła mówić słowa otuchy. Chciałam wysiąść,  ale było już za późno. Już lecieliśmy...

środa, 16 kwietnia 2014

Rozdział 12

                    - Przepraszam- szepnęłam. Chłopak spojrzał na mnie zdezorientowany- za obudzenie- dodała. On rzucił mi tylko wymuszony uśmiech, poprawił włosy i naciągnął koszulkę. Położył dłoń na stłuczonym policzku.
- Zaraz ci opowiem co się stało- zaczął i wstał z kanapy. Położyłam torebkę na kolanach i czekałam na niego z piętnaście minut. Wrócił z workiem lodu przy policzku- kłóciliśmy się z Zaynem, kogo dziewczyna jest lepsza w gimnastyce i zaczęły się zawody. Niestety Lucy została poszkodowana. Bardzo cię przepraszam- wytłumaczył wszystko. Jak mógł być taki ... nieodpowiedzialny! Zdenerwowałam się. Zaczęłam na niego krzyczeć, ale opamiętałam się po kilku słowach. Podszedł do nas lekarz. Wziął mnie na stronę.
- Lucy jest bardzo złym stanie. Ma bardzo dużo złamań i nie wiadomo w jakim czasie dziewczyna wróci do sprawności fizycznej. Musi pani wypisać ją ze szkoły- poinformował mnie- nie będzie mogła być już gimnastyczką- dodał. Byłam przerażona. Jak ja jej to powiem? ' Siostra, twoje marzenia o zawodowej gimnastyce legły w gruzach'? Miałam mętlik w głowie. Nagle podbiegł do mnie loczek i położył dłonie na ramionach. Widziałam w jego oczach pytanie ' i co?'. Pokręciłam głową ze łzami w oczach i usiadłam.
- Musi zapomnień o marzeniach- wydusiłam z siebie załamującym się głosem- przepraszam- dodałam i wstałam z krzesła. Musiałam iść do łazienki.
                                                                                               ~perspektywa Lucy~
Nagle się obudziłam. Lampa nad moją głową zaczęła mnie oślepiać. Wszystko mnie bolało, a co najgorsze nie mogłam się ruszać. Czułam ciężar na moich nogach i że są bezwładne. Co w ogóle się stało? Nic nie pamiętam. Przybiegł do mnie lekarz i zmierzył mi gorączkę. Miałam temperaturę. Korciło mnie pytanie.
- Co się stało?- wydusiłam z siebie w końcu. Lekarz odsunął lampę, dając mi ulgę.
- Masz złamane trzy żebra, nogę złamaną w kości udowej, a lewą w kostce. Miałaś też wstrząs mózgu i dlatego nic nie pamiętasz- powiedział. Ujrzałam w drzwiach Harrego. Mógł w końcu do mnie wejść.
- Pewnie wyglądam okropnie- powiedziałam zachrypniętym głosem i rzuciłam mu uśmiech.
- Wyglądasz pięknie jak zawsze- odpowiedział i do oczu napłynęły mu łzy. Pocałował mnie o czoło- muszę coś ważnego ci powiedzieć- zaczął. Chciałam się podciągnąć i usiąść, ale zapomniałam ... zabolało- nie możesz uczęszczać do szkoły gimnastycznej- powiedział.
- Dlaczego?- postanowiłam zapytać.
- Nie wrócisz do pełnej sprawności fizycznej- odpowiedział, a ja zaczęłam płakać jak dziecko- przepraszam, to moja wina- dodał i też zaczął płakać. Wyszedł z sali ocierając łzy koszulką. Chwyciłam poduszkę i zaczęłam w nią krzyczeć przez płacz. Całe życie straciło sens.
Mijały tygodnie, a moje złamania się zrastały. Każdy się mną bardzo opiekował. Najbardziej Harry, a nawet doszedł Liam, Zayn i Louis. Nie podejrzewałam ich o to. Jeździłam o wózku. Nie miałam motywacji by zacząć rehabilitacje po upadku. Nie miałam już po co żyć. W ciągu jednego dnia wszystko, wszystko straciło sens. Chciałam umrzeć. Jednak każdego dnia Harry namawiał mnie do spróbowania. Podjęcia walki z inwalidztwem. Ja byłam za słaba by dalej walczyć. W końcu Harry się wkurzył. Usiadł przy mnie. Pocałował w skroń.
- Nie możesz tak siedzieć do końca życia. Wstań i walcz. Nie poddawaj się. Błagam- zaczął- musisz być silna, dla siebie i dla mnie. Błagam. Nie możesz tak skończyć rozumiesz?! Jesteś wszystkim w moim życiu. Oprócz ciebie nie mam nic- powiedział i wyszedł. Słyszałam szlochanie na korytarzu. Przez uchylone drzwi widziałam jak moja siostra się nad nim nachyla i pociesza go. Ja nie miałam siły. Jednak miałam postanowienie i ćwiczyłam całymi nocami, przez następne trzy miesiące, specjalnie dla Harrego. Tylko dla niego. Chciałam zrobić mu ... moim rodzicom niespodziankę. Wstać z wózka po ośmiu miesiącach. W końcu. Niesamowite! Ucieszyli by się.
Gdy tylko się obudziłam popatrzyłam przez okno. Była piękna pogoda na spacer. Może w końcu uda mi się dzisiaj wstać. Zbieram się na tą decyzję od kilku dni. Zacisnęłam w pięściach prześcieradło i podciągnęłam się. Harry spał na kanapie w moim pokoju. Nie odstępował mnie na krok. Nic nie jadł, nie pił, był zmarnowany. Postawiłam stopy na dywanie koło łóżka. Poruszyłam palcami, kostką, kolanem, aż wstałam. Nogi trzęsły mi się jednak mogłam utrzymać równowagę. Rozstawiłam ręce by trzymać tą równowagę. Pierwszy krok, drugi, przysiad, stawanie na palcach. Jak cieszyłam się czując zimną twardą podłogę. Moją małą dłoń położyłam na klamce i otworzyłam drzwi. Każdy krok był coraz pewniejszy. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Stałam już na polu. Chwyciłam się mocno poręczy i z trudem zeszłam ze schodów prowadzących do ogrodu. Stanęłam na łaskoczącej trawie i zaczęłam się śmiać. Harry wyjrzał przez okno, a na jego twarzy pojawił się uśmiech. Tak długo prze zemnie oczekiwany. Podbiegł do mnie i mocno przytulił, obracając się wokół własnej osi.
- Wiedziałem, że ci się uda!- powiedział ...

sobota, 22 marca 2014

Rozdział 11

Nie wiedziałem co mam zrobić. Mulat nie dał za wygraną. Jeszcze dostałem od niego prawego sierpowego. Oddałem mu dwa razy mocniej, kiedy rozdzieliła nas Margaret.
- Co wy robicie? -zaczęła krzyczeć. - Harry co ty tu jeszcze robisz? Powinieneś za nią jechać, a ty Zayn, po co wy się bijecie? To już nic nie da, tylko pogorszy tą sytuację. Jak możecie?
- Przepra... Masz rację - powiedziałem i pobiegłem w stronę auta. Za plecami usłyszałem głos Malika- Stary, przepraszam to moja wina...
I co teraz z nią będzie. Postanowiłem nie denerwować rodziców Lucy, ale zadzwonić do Mery, jak już będę coś wiedział. Bardzo się martwiłem o małą Lucy...

                                                                   ~perspektywa Mary~
Jak zwykle w czwartki miałam okienko. Razem z koleżankami poszłam do Starbucks'a. Kiedy stałyśmy w kolejce zadzwonił do mnie Niall. Odeszłam kilka metrów od kas i zaczęliśmy rozmowę.
- Słuchaj... bo wiesz... za... - blondyn zaczął coś mamrotać
- Niall, możesz to powiedzieć normalnie? - zaśmiałam się do telefonu.
- Yyyy... tak - zamamrotał Niall.
- To mów - ten chłopak był prześmieszny.
- Więc, moi rodzice organizują taki bankiet i chciałbym żebyś poszła ze mną. - zaproponował.
- I było to takie straszne? Oczywiście, że z tobą pójdę. - odpowiedział z przyjemnością. Już chciałam się rozłączyć, kiedy Niall jeszcze dodał...
- Kocham cię. - to było takie urocze.
Wróciłam do koleżanek bardzo zadowolona. Pytały mnie o co chodzi, ale a nic nie mówiłam. Razem poszłyśmy do szkoły. Na korytarzu czekałam na chłopaka. Tłum ludzi, przechodzący przez wąskie pomieszczenie, rozsuną się i zobaczyłam blondyna. W ręce trzymał bukiet róż. Tylko on tak potrafił. Przycisnął mnie do szafki i zaczął całować.
- Niall - powiedziałam cicho - Niall! - oderwałam go od siebie i wskazałam na nauczycielkę.
- Do gabinetu! - pogoniła nas pani Miller,zawsze potrafiła zaskoczyć swoją obecnością. Nie było innego wyjścia. Poszliśmy za nią do gabinetu dyrektora. Ja usiadłam na krześle, a Niall oparł się o ścianę. Chwilkę czekaliśmy, ale w końcu wielkie drzwi się otworzyły. Dyrektor Simpson usiadł za biurkiem i zaczął kazanie.
- Moi mili, ja nie wiem dlaczego... - ale Niall mu przerwał.
- To nie tak, to moja wina. Mary nic nie zawiniła. Proszę ukarać tylko mnie. - mówił
- A mogę dokończyć? - pan Simpson powiedział z aroganckim  uśmiechem - nie będę was karał, ponieważ uważam, że każdy ma prawo kochać. Tylko następnym razem róbcie to gdzie indziej, dobrze? - już się bałam, że będziemy zawieszeni. Po kilku minutach Niall przeprosił mnie za tą sytuację. Nie wiedziałam dlaczego. Nie ważne...
Zadzwonił ostatni dzwonek tego dnia. Wybiegłam z klasy jak szalona. Otworzyłam szafkę i wypadła z niej mała karteczka. Było napisane:
"Ja, ty, dziś o 18, w parku"
On to umie zaskoczyć. Kiedy blondyn podszedł do mnie ja o niczym nie mówiłam. Udawałam, że nic się nie stało. Ubrałam kurtkę i wróciliśmy razem do domu. Niall odprowadził mnie tylko pod bramkę, dał buziaka i poszedł. No tak, śpieszył się na naszą randkę. Byłam ciekawa co przygotuje. Nie mogłam się skupić. Tylko o tym myślałam. Po mimo tego, że spotykałam się z nim każdego dnia w szkole nie mogłam się doczekać. Odliczałam sekundy...
Godzinę przed spotkaniem zaczęłam się przygotowywać. Lekka sukienka, żółte
obcasy i torebka. Przed samym wyjściem ułożyłam włosy w koczka.
Szłam ciemną ulicą Londynu. Słychać było tylko chrząkanie osób i szczekanie psów. Kiedy doszłam do parku, usiadłam na ławce, na której zawsze się spotykaliśmy. Chwilę czekałam... Po kilku minutach usłyszałam głos z oddali. Odwróciłam się, ale zauważyłam tylko sylwetkę.
- Pięknie wyglądasz - powiedział znajomy mi głos, ale jednak to nie był głos Niall'a. Myślałam, że się przesłyszałam.
- Dziękuję, bardzo mi miło - uśmiechnęłam się pod nosem i spuściłam wzrok. Poczułam się niepewnie. Im bliżej ten człowiek był tym bardziej wiedziałam, że to nie Niall.
- Nie bój się, to tylko ja...
- Ty nie jesteś Niall - bałam się, nie wiedziałam co ma zamiar zrobić.
- Nie widzisz mnie to skąd możesz wiedzieć? Przepraszam, głupie pytanie. Przecież ty go doskonale znasz. Ja jestem tylko kolejnym facetem, który miał nadzieje, że będzie tym jedynym.
- Nie rozumiem... - o co tu chodzi? Miałam ochotę uciec. Wstałam z ławki i zaczęłam biec. Niestety przez przypadek, włożyłam obcas do dziury w drodze i się potknęłam. Miałam całe rozwalone kolana, ale się nie poddałam i uciekałam dalej. Kiedy weszłam na ulicę, chwilę odsapnęłam. Nie miałam już siły, ale musiałam. Na szczęście niedaleko był dom mojego chłopaka. Zapukałam do drzwi, ale nikt mi nie otworzył. Zauważyłam, że jest otwarte. Weszłam do domu i zobaczyłam Niall'a z dziwnym facetem... Mężczyzna dawał mu małe opakowanie z białym proszkiem. Co to miało znaczyć? Nie wiedziałam co mam myśleć, a rzadko się to zdarzało.
- To nie tak jak myślisz!- krzyknął chłopak i zaczął iść w moją stronę. Jednak ja nie chciałam z nim rozmawiać. Szybko wyszłam z jego domu trzaskając mocno drzwiami. Zaczęłam biec, wiedziałam, że za mną jest. Niall zawsze za mną szedł nie zależnie od sytuacji. Obróciłam się by zobaczyć gdzie jest, ale akurat gęsta mgła ograniczyła widoczność do dziesięciu metrów. Słyszałam za sobą jego głos.
Jak on mógł?
Wbiegłam do swojego pokoju i zamknęłam się na klucz. Ściągnęłam sukienkę i poszłam do łazienki. Puściłam wodę pod prysznicem. Nie, to nie możliwe. Próbowałam jeszcze raz to wszystko przemyśleć. Z moich oczu płynęły rzewne łzy.
Miałam nadzieję, że ten dzień szybko się skończy. Chciałam się opić i już nie wstać, nigdy. Niestety zadzwonił do mnie Harry:
- Mery? Lucy miała wypadek. - powiedział, a ja natychmiast wstałam.
- Jak to? Co się stało? Nie to nie możliwe... - mówiłam z niedowierzaniem - gdzie jesteście, zaraz tam będę
- Błagam cię, tylko nie mów waszym rodzicom. Jedziemy do szpitala, wyślę Ci adres...
- Dobrze... - rozłączyłam się i przebrałam w dres. Niepostrzeżenie zeszłam do garażu i włączyłam silnik auta. Moi rodzice na szczęście już spali.
Dawno nie prowadziłam i trochę sie bałam. Jeszcze po tym co się stało... Całą drogę myślałam o tym mężczyźnie w parku, o Niall'u i o... Lucy. Wszystkie wydarzenia się mieszały... Jechałam dobrą godzinę. Na miejsce dojechałam około pierwszej w nocy. Byłam padnięta, ale zrobiłam to dla mojej siostrzyczki...
Wpadłam do szpitala i w pierwszym korytarzu zobaczyłam śpiącego Harrego. Nie chciałam go budzić, ale kiedy koło niego usiadłam on otworzył oczy. Na twarzy miał wielkiego siniaka...
***NIE BÓJCIE SIĘ KOMENTOWAĆ, WASZE KOMENTARZE MOTYWUJĄ NAS DO DALSZEJ PRACY :)***

czwartek, 20 marca 2014

Rozdział 10

                 - Ej- szepnęła do mnie Lucy uderzając mnie lekko w ramie- nie gap się tak na nie... czuję się zazdrosna- powiedziała i zmieniła kierunek wzroku. Zaśmiałem się pod nosem.
- Jesteś tą jedyną- odpowiedziałem i dzięki temu zdaniu popatrzyła się na mnie, a ja szybko położyłem się na niej i pocałowałem- kocham cię- uśmiechnąłem się do niej- Dlaczego mi nie powiedziałaś?- zapytałem bo to pytanie krążyło mi cały czas w głowie.
- Bałam się, że nigdy się już nie spotkamy- odpowiedziała. Pocałowałem ją w nos, a on wybuchła śmiechem- jestem głupia, prawda?- zaśmiała się.
- Jesteś moja- powiedziałem i zerwałem się z ziemi. Chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą do mojego pokoju. Wbiegliśmy po schodach i położyliśmy się od razu na łóżku. Zacząłem ją całować po torsie, ściągnąłem jej koszulkę, ale ... przyszła jej koleżanka. Stanęła dębem w drzwiach. Lucy szybko założyła swoją koszulkę.
- Moglibyście się pieścić gdzie indziej. Było by fajnie- mówiła z uśmiechem na ustach. Wstałem z łóżka i naciągnąłem koszulkę na brzuch. Stanęliśmy równo w szeregu, gdy dyrektorka nagle zawołała Margaret, koleżankę Lucy- Zayn!- krzyknęła i pobiegła się z nim przywitać. Popatrzyliśmy się razem z Lucy przez okno i okazało się, że to był nasz kolega, Zayn. Zayn ze szkoły.
- On ma dziewczynę?- zapytałem zdziwiony.
- Ciekawe czego jeszcze nie wiemy- odpowiedziała i lekko uniesionymi rękami. Też zeszliśmy na plac przed budynkiem. Zdziwił się trochę gdy mnie zobaczył, ale ... przyjaźniliśmy się. Lucy rzuciła się z uściskiem na Zayna.
- Hej mała- zaśmiał się. Widziałem, że Margaret była zdezorientowana- no skarbie, widać, że nasz już moich przyjaciół- zaśmiał się i wziął mnie i Lucy pod rękę. Sam nie wiem, od kiedy przyjaźnię się z Zaynem. Jakoś to tak samo wyszło w ferie zimowe gdy byłem z nim w Australii. Zayn dziwił się też co my tutaj robimy- co wy tak w ogóle tutaj robicie?- zapytał. Przewróciłem oczami i wszystko mu opowiedziałem, że Lucy jest najlepsza w gimnastyce i nie ma nikogo lepszego od niej, ale on się zbulwersował i zorganizował konkurs. Dziewczyny miały pokazać, kto jest lepszy na matach. Dziewczyny bardzo się zaangażowały i zgodziły się na ten konkurs. Powiedziały, która wygra zostaje w szkole i to wszystko przez nas, któraś to wygra i zostanie, a jedna wróci do domu. Bałem się tego trochę. Margaret ma wieksze szanse bo dłużej tutaj uczęszcza, a Lucy jest tutaj ... jeden dzień?
Wszystko zaczęło się konkursem na równoważni. Obie zrobiły to fantastycznie. Były niesamowite. My tylko siedzieliśmy z chłopakiem na trybunach i podziwiałyśmy je.
- Dlaczego zaproponowałeś taki konkurs?- zapytałem go z wyrzutami- przecież mogą sobie zrobić przez to krzywdę- dodałem. Rzucił mi spojrzenie i kiwnął twierdząco głową.
- Wiem. Po prostu powiedziałeś, że Lucy jest najlepsza, a są tak samo dobre. Jednak nie można ju tego przerwać- odpowiedział i schował głowę w ręce- jestem idiotą- odpowiedział.
- Wiem- zaśmiałem się i położyłem mu dłoń na plecach. Następna konkurencja. Zręczność. Margaret utrzymała się na jednej ręce w szpagacie, a Lucy ... gdzie ona w ogóle była? Przemierzyłem wzrokiem całą salę i nie było jej. Nagle Zayn wbił mi łokieć w żebra. Popatrzyłem na niego, a on wskazywał na linę. Wspinała się po niej moja dziewczyna- ja bym nawet się tak nie wspiął- powiedziałem. Nagle do sali gimnastycznej wbiegła dyrektorka.
- Co się tutaj dzieje?!- krzyknęła. Dyra rozproszyła Lucy, a ta ... spadła z liny. Zerwałem się z trybun i pobiegłem do niej. Leżała na macie nie ruszając się. Wszyscy pobiegliśmy zobaczyć co się jej stało. Byłem przerażony. Dyrektorka dzwoniła już po karetkę. Lucy miała dwa otwarte złamania. Przez palce przechodziło jej żebro, a noga ... sam nie wiem jak to opisać.
- Widzisz. Mówiłem ci- krzyknąłem na chłopaka.
- To nie moja wina!- odkrzyknął mi równie głośno. Staliśmy na przeciwko siebie. Miałem już dłoń zaciśniętą w pięść i okazje by mu przywalić.
- Nie ... kłóćcie się- powiedziała Lucy przez zaciśnięte zęby. W końcu przyjechała karetka i zabrali ją. Gdy wyszliśmy ze szkoły razem z Zayn zaczęliśmy się bić. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Czułem się okropnie, dlatego, że ... moja dziewczyna jedzie w ciężkim stanie do szpitala.

czwartek, 13 marca 2014

Rozdział 9

Usiadłam za biurkiem i zaczęłam się uczyć. Co chwilę przerywał mi dźwięk przychodzącego SMS’a.  Nie przejmowałam się tym i działałam dalej. Po dwudziestym nie wytrzymałam i otworzyłam telefon. Moim oczom ukazała się litania napisana przez Niall’a.
„Tęsknię…”
„Zadzwoń”
„Jutro szkoła”
„Zróbmy to jeszcze raz”
„Kocham Cię”
I tak dalej. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
                                                                                   ~perspektywa Harrego~
Po kłótni z Lucy zabrałem ją do siebie do domu. Nikogo tam nie było na szczęście. Poszliśmy do mojego pokoju. Usiadła na łóżku, a ja koło niej. Zbliżałem swoje usta do jej, a swoje oczy wlepiłem w jej. Widziałem, że jej się to podobało. Im bliżej byłem tym ona miała większy uśmiech. Nasze usta złączyły się. Nagle ona odskoczyła.
- Ja muszę już iść – powiedział i zatrzasnęła za sobą drzwi. Zdziwiło mnie to trochę.
Następnego dnia musiałem wstać wcześniej bo szedłem do szkoły.  Po drodze wstąpiłem do kwiaciarni i kupiłem różę dla Lucy. W szkole jakimś cudem udało mi się ja wsadzić do jej szafki.  Niestety nie widziałem jak ją otwiera  bo miałem już lekcje. Nie mogłem się doczekać kiedy ją zobaczę. Na żadnej przerwie nie mogłem jej znaleźć. Czy ona mnie unika? Nie to nie możliwe.
Na lanch'u jak zwykle usiadłem z chłopakami i Mary. Zdziwiło mnie, że nie było z nią Lucy. Postanowiłem ją o to zapytać.
-Co jest z twoją siostrą?
-Nie wiesz? Myślałam, że ci powiedziała. – o co tu chodzi – dziś rano pojechała do szkoły gimnastycznej- dokończyła.
- Ale jak to? – byłem zdziwiony – to nie możliwe.  Nie mogłem w to uwierzyć. To dla tego wczoraj była taka. Od razu po powrocie ze szkoły spróbowałem do niej zadzwonić. Niestety nie udało się. Byłem zdruzgotany. Zadzwoniłem do Niall’a.
- Stary, masz dla mnie towar? – zadałem pytanie.
- Dla ciebie zawsze – odpowiedział, a ja się w sumie ucieszyłem. Po kilkunastu minutach usłyszałem głos blondyna za drzwiami. Wstałem z kanapy i otworzyłem mu. On dał mi prochy i powiedział, że musi iść do Mary. Wróciłem do pokoju i wysypałem biały proszek na biurko. Poprawiłem go kartką i się zaciągnąłem. Za każdym razem kiedy to robiłem było mi lepiej. Nagle zadzwonił mi telefon. Rzuciłem się na niego rozsypując pozostały proszek. "Kurwa" powiedziałem sam do siebie i odebrałem telefon.
-Hej! Bardzo cię przepraszam, że ci nie powiedziałam, ale... - nagle coś przerwało. Ten dzień był do dupy. Nienawidziłem się. Wszystko to moja wina.
                                                                                           ~perspektywa Lucy~
Miałam mieszane uczucia. Nie wiedziałam czy dobrze zrobiłam nie mówiąc mu o tym. Co jeśli mnie przestanie kochać? Przecież to on sprawił, że dostałam się do tej szkoły. Przestałam myśleć o Marc... znaczy o Harrym około pierwszej w nocy. Musiałam w końcu iść spać. Czekał mnie ciężki dzień.
Następnego dnia, moja współlokatorka obudziła mnie wcześnie rano. Chciałam ją zabić za to. Jakimś cudem wstałam i udałam się do łazienki. Upięłam swoje włosy w koczka i ubrałam na siebie strój gimnastyczny. Razem z May'ą (moją współlokatorką) zeszłyśmy na śniadanie. Było tam pełno ludzi. Wzięłyśmy tace i poszłyśmy do bufetu. Następnie usiadłyśmy przy jakimś stoliku. Od czasu do czasu patrzyłam się na stolik najpopularniejszych. Brakowało mi go. Tam zawsze były najlepsze zabawy.
Następnie poszłyśmy na zajęcia. Jak zawsze starałam się być najlepsza i mi nawet wyszło. Po południu miałyśmy czas wolny, ktoś ze starszej klasy organizował imprezkę. Nie mogłam opuścić takiej okazji. Oczywiście nie obyło się bez alkoholu i bez ... prochów. Tak bardzo nie chciałam tego robić. Nie mogłam. Wybiegłam z tamtą jak najszybciej się dało. Ze łzami w oczach...
Po powrocie postanowiłam zadzwonić do Harrego.
- Hej to ja- powiedziałam trochę zasmucona.
- Ja dobrze Cię słyszeć- cieszył się, że zadzwoniłam - opowiadaj jak tam jest- powiedział od razu. Zaczęłam nawijać.
- Fajnie, przed chwilą wróciłam z imprezy- przyznałam się.
- I jak było - zapytał, a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć.
- Nie fajnie, musiały być tam prochy, oczywiście. Jak dobrze, że ty nie bierzesz prochów- zaśmiałam się do słuchawki, a po drugiej stronie nastała niepokojąca cisza.
- Yyyy, tak - Harry się odezwał
- Wiesz ja juz muszę kończyć, pogadamy jutro
- Do zobaczenia, kocham cię - powiedział i rozłączyłam się. Noc minęła mi lepiej niż poprzednia.
Niestety następnego dnia spotkało mnie wiele niemiłych sytuacji po moim wczorajszym "wyskoku". Wszyscy się ze mnie śmiali. To nie było przyjemnie. Gdyby tylko tu był Harry, wszystkie dziewczyny by mi zazdrościły.
Jak zwykle po południe zostało dla nas. Razem z May'ą poszłyśmy na spacer. Było cudownie. Słońe, ptaki, wszystko czego sobie zamarzyłeś. Mi jak zwykle brakowało Harrego.
Koło pierwszej w nocy usłyszałam stuki na polu. Nie zareagowałam na nie i zasnęłam.
                                                                                              ~perspektywa Harrego~
Postanowiłem zrobić niespodziankę Lucy. Od Mary dowiedziałem się gdzie jest ta szkoła i pojechałem tam. Żeby było bardziej zaskakująco zrobiłem to w noc. Na szczęście na jej balkonie był wywieszony jej strój więc łatwo mogłem odgadnąć gdzie mam iść. Byłem bardzo podekscytowany. Podszedłem do zimnej ściany i zacząłem się wspinać. Szło mi bardzo dobrze. Udało mi się wejść na balkon bez większych przeszkód. Stuknąłem parę razy w okno. Po kilku minutach otworzyła mi jakaś blondynka. Zdziwiłem się. Ona chyba też bo wezwała ochronę. Nie udało mi się uciec. Zabrali mnie do gabinetu dyrektora szkoły. Siedziałem tam do rana i czekałem na tego gościa. Masakra. Ile można się zbierać? Nie ważne. Wielkie drzwi sie uchyliły. Przede mną usiadł człowiek w garniturze i zaczął swoją nawijkę. Po kilku minutach do pomieszczenia weszła sekretarka i powiedziała, że jakaś uczennica czeka na rozmowę. On powiedział żeby weszła. W wielkich drzwiach ukazała sie mała sylwetka. Na początku nie mogłem stwierdzić kto to jest, ponieważ słońce świeciło za mocno. Po zrobieniu paru kroków przez dziewczynę ujrzałem piękną brunetkę, a mianowicie Lucy. Niefortunne spotkanie, ale cóż. Rzuciła mi się na szyję jakbyśmy się nie widzieli wieki. W sumie tak to odczułem. Odwdzięczyłem się namiętnym całusem. Pan dyrektor dziwnie się na nas patrzył.
-Nie chciał bym przeszkadzać, ale słyszałem, że miała pani do mnie jakąś sprawę.
-O tak, ten chłopak jest ze mną. Proszę go wypuścić - powiedziała nie pewnie. Dyrektor chwilę się zastanawiał, ale w końcu mnie puścił. Razem z Lucy urządziliśmy sobie piknik. Wszyscy się na nas patrzyli. Widziałem jak rożne dziewczyny, przechodzące obok nas rozmawiają o mnie. To było śmieszne...

piątek, 28 lutego 2014

Rozdział 8

                  ... lecz co dobre to szybko się kończy. Od naszej wspólnej nocy minęło kilka dni. Musieliśmy niestety wracać bo ferie też nie trwają wiecznie. Zacząłem pakować rzeczy, a ona spała przed telewizorem. Uśmiechnąłem się pod nosem gdy podniosłem na nią wzrok. Miałem cholerne szczęście, że spotkałem taką niesamowitą dziewczynę. Zszedłem do Josha, a on zrobił mi kawę. Nie wiem dlaczego, ale od kilku dni śnią mi się koszmary i jestem strasznie zmęczony.
- Kiedy wracacie? Dzisiaj z nami?- zapytałem. On kiwnął przecząco głową.
- Zostajemy jeszcze tydzień. Ariana zachorowała dzisiaj w nocy właśnie i muszę zostać i kurować ją- odpowiedział. Bardzo zdziwiła mnie ta odpowiedź. Przecież jeszcze wczoraj z nami jeździła normalnie.
- Okej- powiedziałem i wstałem od stołu- dzięki za kawę. Będę lecieć- dodałem i pożegnałem się z nim uściskiem. Wróciłem do siebie do pokoju i pomału, ale skutecznie zacząłem budzić Mery. Taksówka już na nas czekała. Postanowiłem wziąć walizki i zaniosłem je do bagażnika samochodu. Znów wróciłem po nią ... wziąłem na ręce i przeniosłem. Spała jak zabita, ale chyba śniło się jej coś dobrego bo uśmiechała się przez sen. Dotarliśmy na lotnisko. W jakiś sposób udało mi się ją i nasze rzeczy zanieść do samolotu. Gdy się obudziła byliśmy już prawie nad Anglią. Przetarła oczy i popatrzyła na mnie ze zdziwieniem.
- Jesteśmy już w samolocie? A nasze rzeczy? Ile już lecimy? Gdzie jesteśmy?- zadała masę pytań. Zaśmiałem się i pocałowałem ją w czoło.
- Spokojnie nasze rzeczy lecą razem z nami, lecimy już około trzy godziny i jesteśmy prawie w domu- odpowiedziałem na jednym wdechu. Popatrzyła na mnie z grymasem.
- Dlaczego mnie nie obudziłeś?- zapytała. Przewróciłem oczami. Musieliśmy zapiąć pasy bo czekało nas lądowanie. Po trzydziestu minutach byliśmy już po jej domem- ja chcę jeszcze na narty- prychnęła. Uśmiechnąłem się do niej, a ona przytuliła mnie mocno.
- Ja też, ale szkoła się zaczyna- zaśmiałem się, a ona też nie mogła powstrzymać się od śmiechu. Nagle mama Mery wybiegła do nas i uściskała nas mocno. Przywitałem się grzecznie, a ona przytuliła mnie. Pani Winter była bardzo ciepłą kobietą i otwartą na nowe znajomości- To do widzenia- powiedziałem i zacząłem iść w stronę taksówki. Jednak Mery jeszcze podbiegła do mnie, a ja szybko ją pocałowałem.
- Kocham cię- powiedziała.
- To dobrze, bo ja kocham ciebie- odpowiedziałem. Nie mogłem doczekać się, aż otworzy prezent ode mnie. Mam nadzieję, że się jej spodoba.
                                                                                                 ~perspektywa Mery~
Cieszyłam się że byłam już w domu. Wciągnęłam walizki do pokoju i zaczęłam się rozpakowywać. Wyciągałam brudne rzeczy i od razu wrzucałam do prania. Gdy przekopywałam tą walizkę było w niej pudełko z napisem " Kocham Cię. Twój Niall" i akurat w tedy przyszła mama. Usiadła koło mnie na ziemi.
- Otwórz- powiedziała. Uśmiechnęłam się pod nosem i zaczynałam odpakowywać. Opadła mi szczęka jak zobaczyłam co jest w środku. Moja mama zaczęła mnie szturchać łokciem, a ja spaliłam się ze wstydu.
- Mamo!- krzyknęłam na nią.
- Mi bardzo się podoba przymierzaj- zaśmiała się- chyba nawet wiem po co to- dodała ze śmiechem. Na dodatek przybiegła Lucy. Z grymasem poszłam to przymierzyć. Jednak widząc siebie w tym przed lustrem w łazience spodobałam się sobie. Uśmiechnęłam się. Było całkiem ładne. Wyszłam z łazienki, a siostra wybuchłam śmiechem, ale potem rzuciła kompletem.
- Ładnie ci w tym. Kiedy idziesz do Nialla- zaśmiała się.
- Bardzo ładne- powiedziała coś od siebie mama- ma niezły gust- dodała.
- Też uważam, że mi w tym ładnie- zaśmiałam się w twarz Lucy. Ktoś zapukał do drzwi. Lucy poszła otworzyć i przyprowadziła Harrego. Jego oczy momentalnie zrobiły się ogromne i zauważyłam błysk w jego oku. Lucy widząc to stanęła mu na stopę. On otrząsnął się. Chwyciła chłopaka za rękę i weszli razem do pokoju. Ja wróciłam do łazienki i ubrałam się w dres i luźną koszulkę. Poszłam do kuchni zjeść coś. Mama zrobiła pyszny obiad gdzie dołączył się Harry i zjedliśmy jak "rodzina". Było bardzo wesoło. Harry ma świetne opowieści z życia wzięte. Lucy jednak nie bawiła się zbyt dobrze. Jakoś nie mogłem tego przeboleć i wzięłam ją na słówko.
- Co się dzieje? Dlaczego nie śmiejesz się z nami- zapytałam. Ona opuściła głowę.
- Zabierasz mi Harrego- mruknęła pod nosem- widzi cię w samej bieliźnie i podobało mu się, a to ja powinnam mu się podobać- dodała trochę głośniej- zawsze jesteś we wszystkim lepsza! Za to cie nienawidzę- krzyknęła i wybiegła z domu. Chłopak pobiegł za nią. Wyjrzałam przez okno. On trzymał ją mocno za ramiona i krzyczał jej coś w twarz. Ona starała się go odepchnąć, ale widocznie jego uścisk był zbyt mocny. Uchyliłam trochę okno.
- Co ty z siebie robisz?!- krzyczał.
- Oglądasz się za innymi przy mnie!- odkrzyknęła mu.
- Nie gadaj głupot- powiedział trochę ciszej.
- Ja widziałam- odpowiedziała- ja widziałam- dodała znów.
- Nie wierzysz w moją miłość do ciebie?- zapytał się jej patrząc głęboko w jej oczy.
- Wierzę, ale coraz mniej- odpowiedziała znów i wyrwała się. Usiadła na huśtawce koło domu. Wziął ja pod ramię i obdarzył pocałunkiem w policzek. Wydawało mi się, że kochają się, ale jednocześnie nienawidzą... 

niedziela, 23 lutego 2014

Rozdział 7

                  Nie wiedziałam co robię, a on pewnie tylko na to liczył. Zrobił mi kolację i chwycił za rękę. Zaproponował wspólną. Nie chciałam, ale on zaczął minie rozbierać. Zostałam w samej bieliźnie jak i on. Potem wsadził mnie do wanny i wszedł zaraz po mnie. Nie rozumiałam tego. Woda była ciepła z dużą ilością piany. Uwielbiałam takie kąpiele, ale sama. Uśmiechnął się chytrze i powiedział.
- Wiem, że tego chcesz- kiwnęłam przecząco głową, a on się zaśmiał. Skoro mnie kochał dlaczego zmuszał do takich rzeczy? Ja też mogę mieć swoje zdanie, ale niestety nie mogłam otworzyć ust. Zakleił mi je taśmą, a ręce związał za plecami. Usiadł na mnie i zaczął lekko całować po szyi, a potem się w nią wgryzł robiąc mi malinkę. Czułem jego ręce na plecach które rozpinają mi stanik. Nie wiem jak mi go zdjął skoro miałam związane ręce. Zaczął całować po torsie. Zjeżdżając coraz niżej, aż rozebrał mnie całkowicie. Pieścił mnie ręką tylko, że ja nie chciałam. Ściągnął z siebie bokserki, założył prezerwatywę i bez zahamowania wbił się we mnie. Krzyknęłam. Bardzo mnie to bolało. Czułam strach. Chciałam mu coś powiedzieć, ale przy każdym wyjąkanym niezrozumiale słowie wbijał się głębiej i głębiej. Równo poruszał biodrami w przód i w tył. Przy każdym z tych ruchów jęczałam. Myślałam, że seks jest czymś przyjemnym, ale nie jak jest się do tego zmuszonym. Z moich oczu polały się łzy. Widząc to gwałtownie ze mnie wyszedł. Wyszedł z wanny, ściągnął gumkę ze swojego prącia i wyrzucił ją do kosza- moja mała dziewica, już nie jest dziewicą. Zerwał z moich ust taśmę. Wiedział, że nie krzyknę, ani nic nie odpowiem. Rozwiązał moje ręce, wyciągnął z wanny i okrył ręcznikiem. On sam się ubrał. Znalazłam swoje ubrania, ubrałam je na siebie i wybiegłam z jego pokoju i tej części miasta. Wróciłam do koleżanek. Wszystko im opowiedziałam.
- Chcę wrócić do domu- powiedział w końcu- źle się tutaj czuję. Jeszcze ta sytuacja z Harrym. Proszę- dodałam.
- Źle się tutaj bawisz?- zapytała Katy.
- Myślałam, że będzie to wszystko wyglądało inaczej, a ci ludzie
nas obmacują i czuję się zgwałcona przez swojego chłopaka. Błagam- odpowiedziałam.
- Możesz jechać jeśli chcesz. Odprowadzimy cię na lotnisko- uśmiechnęłam się Victoria. Spakowałam swoje rzeczy i zawiozły mnie na lotnisko. Pożegnałam się z nimi grupowym uściskiem. Wsiadłam do samolotu i cieszyłam się gdy byłam już nad Anglią. Stęskniłam się za domem. Na lotnisku zamówiłam taksówkę, która zawiozła mnie do domu. Otworzyłam drzwi, a mama przybiegła do mnie.
- Przepraszam. Będę już grzeczna. Nie chciałam tego. Kocham cię. Daj mi szlaban na ile chcesz- zaczęłam mówić w uścisku mamy. Ona głodziła dłonią moje włosy.
- Jak się o ciebie martwiliśmy. Tak masz szlaban na miesiąc na wszystko- kiwnęłam twierdząco głową- dobrze, że jesteś już w domu. Gdzie byłaś?- dodała.
- W Australii- odpowiedziałam.
- Moja córka była na drugim końcu świata, a ja o tym nie wiedziałam?- uśmiechnęła się do mnie. Usiadłam w rogu swojego pokoju. Myślałam nad tym wszystkim co się tam wydarzyło. Nie chcę tego powtarzać. Na początku było fajnie, ale te wszystkie obmacywane imprezy i ... Harry. Miałam mętlik w głowie i po tym wydarzeniu miałam koszmary przez kilka dni, nie mogłam spokojnie spać. Ktoś zapukał do mojego pokoju. Stanął w nich Harry. Popatrzyłam na niego spode łba. Cały czas siedziałam w kącie pokoju. Stanął przede mną i uśmiechnął się przyjaźnie.
- To nie powinno się wydarzyć- powiedziałam patrząc się na szafkę za chłopakiem.
- Tak, masz rację. Też powinnaś tego chcieć, ale moja potrzeba była tak ogromna, że ... sam nie wiem. Nie mam wytłumaczenia na moje zachowanie. Po porostu przyszedłem cię przeprosić- powiedział- gdy zobaczyłem łzy w twoich oczach... uświadomiłem sobie, że robię źle. Jeszcze raz cię bardzo przepraszam- dodał i opadł na łóżko. Popatrzyłam w jego zielone oczy, które jak zawsze mnie wciągały, bujna czupryna, którą kochałam przeczesywać palcami, jego ciało, które zawsze było takie ciepłe, a skóra taka miękka, usta, które zawsze idealnie smakowały. Nie mogłam mu nie wybaczyć. Wstałam z ziemi i usiadłam mu na kolanach.
- Tęskniłam za tobą- szepnęłam mu do ucha, a on pocałował mnie w policzek.
- Kocham cię. Jesteś dla mnie najważniejsza. Przepraszam, że cię skrzywdziłem. Bardzo przepraszam. Zależy mi na tobie jak na nikim innym. Kocham cię, jesteś moją księżniczką- dodał. Uśmiechnęłam się pod nosem. Kochałam go nie mogłam stracić mojego świata.
                                                                                         ~perspektywa Nialla~
Było dosyć późno. Razem z Mery oglądaliśmy filmy. W końcu przyszła pizza na którą długo czekaliśmy. Zjedliśmy ją ze smakiem. Mery zasnęła przed telewizorem, a ja poszedłem pograć na gitarze do innego pokoju. Uwielbiałem to robić, ale nikt o tym nie wiedział. Wyciągnąłem moją drugą miłość zaraz po Mery z pokrowca i zacząłem coś tam brzdąkać. Jednak było za głośno. Postanowiłem pograć jutro, żeby nikogo nie obudzić. Wróciłem do salonu i wziąłem śpiącą dziewczynę na ręce. Zaniosłem do łóżka i położyłem się od razu obok. Przykryłem nas oboje i zasnąłem przy niej.
Gdy słońce zaczęło świecić mi po oczach obudziłem się. Ona była największym śpiochem. Postanowiłem obudzić ją poprzez gitarę. Oprałem się o ramę łóżka i lekko muskałem struny. Otworzyła jedno oko i popatrzyła na mnie. Rzuciłem jej uśmiech. Schowała głowę pod kołdrę. Zaśmiałem się i zacząłem ją łaskotać po stopach wystających spod kołdry. Zaczęła się śmiać.
- Jak będziesz gotowa przyjdź na dół do restauracji- szepnąłem jej. Wstałem szybko z łóżka i wyszedłem z pokoju. Skierowałem się do windy. Zjechałem na sam dół. Gdy dotarłem na śniadania większość już była i czekała na nas.
- Była upojna noc?- zapytał mój przyjaciel. Kiwnąłem przecząco głową- dlaczego? Przecież chciałeś?- dodał.
- Boję się zadziałać i spytać. To trochę krępujące- odpowiedziałem robiąc sobie kanapkę- a co jak nie będę zbyt dobry?- zadałem pytanie.
- To samo jakoś wyjdzie- odpowiedział Josh- mam pomysł. Zagraj jej nago na gitarze- palnął. Zastanowiłem się nad tym chwilę. Nie wiedziałem co o tym myśleć. W końcu zeszła śpiąca królewna- zróbcie to przed nartami- poganiał mnie Josh. Zerwałem się z krzesła i podszedłem do niej.
- Merci może zjemy na górze? Zamówiłem już nam jedzenie do pokoju- zaproponowałem, ale skłamałem. Ona uśmiechnęła się. Popatrzyłem na Josha z chytrym uśmiechem który trzymał za mnie kciuki. Przewróciłem oczami. Gdy wróciliśmy do pokoju musiałem to jakoś sprytnie rozegrać. Rozglądnęła się po pokoju.
- Gdzie śniadanie?- zapytała. Wzruszyłem ramionami. Chwyciłem ją w talii i zacząłem całować. Chwyciła mnie za pośladki. Opadliśmy na łóżka. Ściągnąłem z niej szlafrok i zaczynałem jej rozpinać stanik. Ona ściągnęła ze mnie spodnie razem z bokserkami. Postanowiłem przestać się wahać. Rozebrałem ją całkowicie. Leżeliśmy nadzy. Pieściłem się z nią przez około godzinkę, a teraz postanowiłem połączyć się z nią. Wyciągnąłem prezerwatywę z szafki zaraz obok łóżka i założyłem ją.
- Gotowa?- zapytałem dla upewnienia.
- Bardzo- odpowiedziała. Chwyciłem ją za nadgarstki i przycisnąłem do łóżka. Nie mogła się ruszać. Pomału i łagodnie wszedłem w nią. Jęknęła cicho, ale na jej twarzy pojawił się uśmiech. Wchodziłem w nią coraz głębiej, a ona wręcz krzyczała moje imię.
- Jak ci się podoba?- zapytałem się.
- Jest cudownie. Nie przestawaj. Proszę- odpowiedziała przez zaciśnięte zęby. Zaśmiałem się pod nosem i całowałem ją od ust aż po stopy. Najwspanialszy dzień w moim życiu. Gdy dostałem wytrysku zacząłem zwalniać. Nasze oddechy były przyśpieszone i próbowaliśmy je unormować. Serca waliły z zachwytu i z wysiłku. Leżeliśmy wtuleni w siebie na dywanie. Nie wiem jakim cudem, ale było nam wygodnie. Ściągnąłem gumkę i rzuciłem ją na bok. Siedzieliśmy w pokoju kilka godzin. Gdy w końcu wyszliśmy ubrani i gotowi na stok. Mery jeździła z dziewczynami, a ja spędzałem czas na stoku z Joshem. W końcu zapytał bo widziałem, że zżerała go ciekawość.
- Dlaczego ze sobą nie jeździcie? Co się stało? Zrobiliście to?- zadawał masę pytań.
- Jeździliśmy ze sobą przez ostatnie godziny- zaśmiałem się- ale tak naprawdę chciałem trochę spędzić czasu z tobą. Było wspaniale. Jest świetna- dodałem. Przybiliśmy sobie żółwika.
- A wiesz jak ona myśli o tobie?- zapytał znów. Jechały na wyciągu przed nami. Postanowiliśmy wsłuchać się w rozmowę Mery i dziewczyny Josha. Bardzo się ze sobą zaprzyjaźniły.
- Podobno uprawiałaś seks z Niallem. Jak było- zarzuciła temat Rose.
- Dlaczego was tak to obchodzi?- zapytała Mery i nastała cisza- no dobra- pękła- był niesamowity. Kocham go i mam nadzieję, że to jeszcze powtórzymy. Nie mogę przestać i tym myśleć- opowiedziała wszystko.
- Jesteś magiczny- zaśmiał się Josh.
- Wiem- odpowiedziałem. Dzień jak co dzień. Jazda na nartach i wspólne noce. Mógłbym tu zostać ...

sobota, 22 lutego 2014

Rozdział 6

                 - Może się przejdziemy? Wszyscy- zaproponowałem. One uśmiechnęły się i wyszłyśmy z domu. Poszliśmy do kina i na jakiegoś fastfood'a. Świetnie się bawiliśmy. Koło dwudziestej Katy i Victoria zebrały się do domu, a my jeszcze chodziliśmy po londyńskich chodnikach. Stanąłem przed Lucy i dałem jej soczystego całusa. Usiedliśmy na ławce. Lucy była jakaś smutna. Postanowiłem zapytać o co chodzi.
- Co się stało maleńka?- popatrzyła się na mnie.
- To co darzyło się na tej imprezie ... nie powinno się zdarzyć- odpowiedziała.
- Źle się bawiłaś?- zapytałem, bo wydawało mi się, że ... sam nie wiem.
- Dobrze, ale ... to chyba twoja wina. Wiem, że ty nie palisz, ani nie bierzesz, ale wciągnąłeś mnie w takie towarzystwo. Źle się z tym czuję- wytłumaczyła. Tak naprawdę robiłem tyle rzeczy, że sam nie wiedziałem już czego nie robiłem. Sięgnąłem do tylnej kieszeni moich spodni i wyciągnąłem z nich paczkę papierosów oraz zapalniczkę.
- Palę, ćpam, piję. Jestem złym chłopcem, a przez Marcela to ukrywałem. Teraz wiesz jaki jestem. Chcesz jednego?- przyznałem się i poczęstowałem ją. Chętnie ode mnie wzięła. Stawała się taka jak ja. Bałem się o nią trochę, ale będę się nią opiekował by nie przesadziła...
                                                                                   ~perspektywa Mery~
Siedziałam na kanapie ogarnięta ciszą. Nikogo nie było w domu, a ja siedziałam sama. Jak zazwyczaj. Wiedziałam, że to wina Harrego. Wciągnął ją w to wszystko, a na sam koniec zostawi. Bałam się o nią i same czarne scenariusze chodziły po mojej głowie. Nagle zadzwonił ktoś do drzwi. Wstałam leniwie spod koca i poszłam otworzyć. Stał w nich Niall. Od razu przytulił mnie na powitanie. Odwzajemniłam jego ciepły i wrażliwy uścisk. Kochałam go, ale bałam się do tego przyznać.
- Stęskniłem się- usłyszałam zaraz obok mojego ucha ochrypły głos. Zgodziłam się z nim- widziałem po drodze do ciebie Lucy z Harrym- zaczął i już wiedziałam co chciał powiedzieć- on ją omotał wokół palca. Nie wywinie się już z tego. Uzależniła się od niego i używek- powiedział. Tego się bałam.
- Ja wiem, ale ...- on mi przerwał.
- Jestem taki jak Harry- powiedział coś co mnie bardzo zaskoczyło. "Jestem taki jak Harry" czyli też brał?- ale ja cie w to nie wciągnę. On się nią bawi, a ja ... kocham cię- dodał. Popatrzyłam na niego i uśmiechnęłam się.
- Też cię kocham- odpowiedziałam, a on śmiało pocałował mnie.
Mijały miesiące, a Lucy wyglądała coraz gorzej. Mało przebywała w domu, bo cały czas siedziała z Harrym, ale ja bardzo zżyłam się z Niallem i rodzice bardzo go polubili. Kilka dni przed zaczęciem się ferii zimowych zaproponował mi coś.
- Jedziemy do Austrii na narty- zaśmiał się. Uwielbiałam jeździć na nartach. Z chęcią się zgodziłam tak samo jak rodzice. Byliśmy już spakowani i czekaliśmy na samolot.
Minęło trochę czasu zanim tam dotarliśmy, ale było warto. Mieliśmy wspaniały hotel. Na miejscu spotkaliśmy kilka znajomych Nialla. Zanieśliśmy walizki do pokoju. Gdy weszłam do pokoju opadła mi szczęka. Wow.
- Jedno łóżko?- zapytałam się go. On zaśmiał się po nosem. Po chwili podszedł do mnie i chwycił mnie w talii. Zaczął lekko całować. Chłopak z moich marzeń. Zaśmiałam się.
- To może idziemy na narty?- zaproponował. Zgodziłam się bo przecież po to tutaj przyjechaliśmy. Ubraliśmy na siebie strój narciarski wzięłam narty, kijki, kask, gogle i wszystko co do jazdy potrzebne. Gdy byliśmy na stoku założyliśmy narty i wjechaliśmy na górę. Gdy stanęliśmy na górze złapał mnie mały lęk.
- Dawno nie jeździłam- powiedziałam. On rzucił mi uśmiech.
- Dasz radę- odpowiedział i dał całusa w policzek. Gdy ruszyłam było wspaniale. Nie wiedziałam że tak mogę dobrze jeździć na nartach. Robiliśmy zawody kto szybciej znajdzie się na dole, ale on był o wiele lepszy. Był niesamowity. Postanowiliśmy zrobić sobie małą przerwę i poszliśmy do kawiarni na stoku. Zamówiłam frytki i zjedliśmy je razem z Niallem. Był kochany. Dbał o mnie i opiekował się mną, nie spuszczał z oka. Nawet nie wiedziałam, że ktoś taki jak on może istnieć.
- Idziemy na stok?- zapytałam.
- Może dość już na dzisiaj?- powiedział. Pocałował mnie i chwycił za rękę. Wyszliśmy z kawiarni i wzięliśmy narty na ramię. Wróciliśmy do naszego hotelu. Weszłam do łazienki i zaczęłam się rozbierać. Byłam w samej bieliźnie gdy Niall wszedł do łazienki. Przeczesałam ręką włosy i uśmiechnęłam się do niego z lekko zarumienionymi policzkami- czujesz się przy mnie skrępowana?- zapytał mnie całkiem na poważnie- jeśli tak to nie masz czego- uśmiechnął się wystawiając białe, prościutkie ząbki. Podszedł i przytulił się do mnie- kocham cię- powiedział po chwili.
- Też cię kocham- odpowiedziałam. Ściągnął z siebie koszulę i spodnie. Wszedł pod prysznic razem ze mną. Włączył wodę i byliśmy cali mokrzy. Całował mnie po nosie, a ja śmiałam się. Było mi z nim cudownie. Chciałam mój pierwszy raz mieć z nim. Nawet teraz, ale nie wiedziałam czy on tego chce...
                                            ~perspektywa Lucy~
W ferie zimowe siedziałam w domu. Miałam szlaban za moje zachowanie. Wcale nie śpieszyło mi się wychodzić na ulicę. Siedziałam sama w pokoju dnia i nocami. Harry wyjechał... tak mi się wydawało. Nie miałam z kim porozmawiać. Wszyscy mnie wystawili. Nagle w okno zapukała Katy. Weszła przez nie do pokoju.
- Załatwiłyśmy kasę z Vicki na wyjazd do Australii. Jedziesz z nami?- zapytała. Pewnie, że się zgodziłam- jest tam też Harry. Pojechał z rodzicami- dodała. Tym bardziej chciałam jechać. Wyjeżdżałyśmy dzisiaj. Szybko spakowałam swoje rzeczy i zostawiłam kartkę rodzicom, żeby się nie martwili. Wyskoczyłyśmy znów przez okno.
Minęło kilkanaście godzin lotu, aż tam dotarłyśmy, ale zabawa była przednia. Codziennie chodziliśmy na plaże gdzie odbywały się imprezy, a wieczorami chodziłyśmy pod sklep posiedzieć i porozmawiać. Tam też piłyśmy i paliłyśmy. Uwielbiałam się z nimi bawić. Rozumiały mnie jak nikt inny, dlatego też tak doskonale się z nimi bawiłam. Czasami zapominałam o Harry, ale pewnego dnia spotkaliśmy się na plaży. Byłam opita, a on zaciągnął mnie do swojego hotelu. Tę noc pamiętam zbyt dobrze ...

piątek, 21 lutego 2014

Rozdział 5

                         Bałam się tego trochę. Miałam dopiero szesnaście lat, a on miał dziewiętnaście. Opadłam na łóżko. Jego spodnie pomału opadały mu z bioder. Nie wiedziałam co robić. Odepchnęłam go lekko kładąc mu stopę na klatce piersiowej. Chwycił ją w kostce i chyba zrozumiał, że nie mam zamiaru jeszcze tego robić. Myślałam teraz najbardziej o mojej siostrze Mery, a nie o ... seksie. Zapiął z powrotem spodnie, a ja mogłam odetchnąć z ulgą. Uśmiechnęłam się do niego niepewnie. On odwzajemnił mój uśmiech i położył się koło mnie.
- Nie chciałam cię urazić, ale ja ma dopiero szesnaście lat i ... - zaczęłam, ale on przerwał mi.
- Rozumiem cię. Na dodatek jeszcze jesteśmy tak, krótko razem, ale naprawdę cię kocham- powiedział. Uśmiechnęłam się sama do siebie- cały czas chodzimy do ciebie. Może tym razem pójdziesz do mnie?- zaśmiał się. Chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą. Wskoczyliśmy do taksówki, która zawiozła nas do jego domu. Na początku nic nie widziałam był otoczony murem, lecz dla pewności postanowiłam się go zapytać czy to jego dom.
- Czy za tym jest twój dom?- zapytałam.
- Tylko mój. Mieszkam w nim sam jak palec. Zostaniesz u mnie na noc?- wytłumaczył i zapytał od razu. Zgodziłam się, ale musiałam skłamać mamie, że idę do koleżanki. Wyciągnął kluczyk z kieszeni i brama się otworzyła. Moim oczom ukazał się ogromny, nowoczesny dom. Nie mogła z siebie nic wydusić.
- Jak na niego zarobiłeś?- zapytałam gdy byłam już w środku.
- Niestety nie mogę ci powiedzieć- odpowiedział i oprowadził po domu. Zaproponował następnie film w swojej sali kinowej i oglądaliśmy film komediowy. Nagle do domu zaczynali przychodzić jacyś ludzie i od razu rozbierali się do strojów kąpielowych. Nie wiedziałam co się dzieje- przyjaciele ze starej szkoły- wytłumaczył mi krzycząc do ucha. Tak głośno leciała muzyka w jego domu, że nic nie słyszałam oprócz niej. Siedziałam w kącie jak zazwyczaj na imprezach. Harry nagle przyszedł do mnie i wyciągnął coś zza pleców. Strój kąpielowy- Zakładaj- zaśmiał się. Gdy to zrobiłam wziął mnie na ramię i wskoczył ze mną do basenu. Zaczęłam się w tedy bawić. Przebywałam raczej w gronie dziewczyn. Poznałam dwie bardzo miłe dziewczyny. Od razu chciały się ze mną zaprzyjaźnić. Katy i Victoria. Bawiłam się z nimi świetnie. Tańczyłyśmy razem.
Zaproponowały mi alkohol. Powiedziałam, że jestem niepełnoletnia. One zaśmiały się i nalały mi do kubka jakiegoś piwa.
- Proszę! Zrób to dla nas- poprosiła Katy. Zgodziłam się.
- Raz trzeba zaszaleć- odkrzyknęłam jej i wypiłam duszkiem. Całkiem mi to spasowało. Dolewałam sobie co jakiś czas. Victoria chwyciła mnie za rękę i zaproponowała koleją zabawę. Wbiegłyśmy po schodach do pustego pokoju. Nasypały coś na szafkę, a jedna z nich zapaliła na balkonie, a druga zaczęła coś wciągać nosem. Podejrzewałam co to było, ale wolałam na początek zapalić. Wyszłam do Victorii na balkon to ona paliła- chcę tego spróbować- powiedziałam i uśmiechnęłam się. Nie byłam w pełni świadoma tego co robię. Zaciągnęłam się. Było to bardzo kuszące i powtórzyłam to kilka razy. Dziewczyny cieszyły się, że byłam z nimi. Bardzo je polubiłam.
Następnego dnia gdy obudziłam się koło Katy miałam strasznego kaca. Przeczesałam ręką włosy.
- Co ja robiłam?- zapytałam się sama siebie. Wstałam niepewnie z podłogi i postanowiłam zobaczyć co się porobiło. Dom był w sumie opustoszały, ale straszny bałagan w nim zapanował. Gdy rozejrzałam się już postanowiłam poszukać Harrego. Leżał w łóżku, a koło niego jakaś inna dziewczyna. Pewnie to zrobił z inną skoro ja nie chciałam. Łzy same poleciały mi z oczu, a ja pobiegłam do dziewczyn. Siedziały na kanapie.
- Co się stało skarbie?- zapytała Katy. Usiadłam między dziewczynami. Zaczęłam mówić przez łzy.
- Sama nie wiem co robiłam, ale gdy teraz wstałam postanowiłam poszukać Harrego. Zobaczyłam go w łóżku z jakąś inną laską- odpowiedziałam i z moich oczu lały się strumienie. Próbowały mnie pocieszyć.
- Widocznie na ciebie nie zasługiwał- powiedziała Vicki.
- A rozmawiałaś z nim o tym? Może to nie jego wina? Może po prostu się opił i nie wiedział co robił- dodała Katy.
- Sama nie wiem. Po prostu bardzo go kocham. Tak jak was- odpowiedziałam bo czułam się bardzo zżyta z tymi dziewczynami. Spędziłam z nimi tylko jedną imprezę a czułam się jakbym znała je całe życie.
- Też cię kochamy- powiedziały równocześnie i przytuliły mnie mocno. Przebrałyśmy się w ciuchy do wyjścia i odprowadziły mnie do domu. Gdy tylko doszłam nie wiedziałam o co chodzi. Drzwi odtworzyła mi Mery. Skąd się tutaj wzięła tak szybko? Ile byłam u Harrego?
                                                                                          ~perspektywa Mery~
Lucy nie było w domu od kilku dni, a ja zdążyłam wrócić do zdrowia dzięki dawcy i dzięki opiece Nialla, który cały czas był ze mną. Ona pożegnała się z dwiema blondynkami i weszła do domu. Przytuliłam ją, ale strasznie śmierdziała chlorem i chyba papierosami, a z ust jej jechała alkoholem.
- Gdzieś ty była? Martwiliśmy się z rodzicami o ciebie- powiedziałam. Ona rzuciła mi uśmiech- odpowiesz? I dlaczego tak od ciebie śmierdzi- dodałam. Ona wzruszyła ramionami. Zakryła dłonią usta i zaczęła do mnie mówić.
- A ty skąd się tutaj wzięłaś?- zapytała.
- Miałam dawce, a resztę lekarze załatwili. Jestem już zdrowa- odpowiedziałam- teraz ty odpowiadaj- dodałam już trochę wkurzona. Ona ciągle trzymała dłoń na ustach.
- Bawiłam się- odpowiedziała- muszę się ogarnąć- dodała i poszła do swojego pokoju. Umyła się, umyła zęby, przebrała i wyglądała już normalnie, ale bałam się trochę o nią. Co zrobiła?
Mijały dni, a do niej codziennie przychodziły te dwie blondynki. Przyjaźniła się chyba z nimi bardziej niż ze mną. Dlaczego nastąpiła między nami taka zmiana? Co robię nie tak? Wydawało mi się, że zależy nam na sobie. Do domu nagle zapukał Harry. Przywitałam się z nim, ale on już ze mną nie. Czułam się jakbym była powietrzem. Co mnie ominęło?
                                                                                       ~perspektywa Harrego~
Lucy się do mnie nie odzywała i nie miałem pojęcia dlaczego. Przecież nic nie zrobiłem. Najpierw zapukałem do jej pokoju. Nagle usłyszałem jej głos.
- Jeśli to ty Mery to nie wchodź- powiedziała. Nie byłem Mery więc wszedłem śmiało do jej pokoju. Siedziała przy biurku i odrabiała zadania. Katy i Vicki które bardzo dobrze znałem siedziały koło niej. Jeśli się z nimi zaprzyjaźniła stanie się niegrzeczna jak one i ... ja. Obróciła wzrok i gdy zobaczyła, że to ja zerwała się z krzesła- co ty tutaj robisz?- zapytała.
- Dlaczego do mnie nie dzwonisz, nie piszesz, nie rozmawiasz w szkole?- zacząłem ją wypytywać.
- Na tej imprezie w łóżku zobaczyłam inną dziewczynę- odpowiedziała i usiadła między dziewczynami.
- Ja z nią nie spałem! Dokładnie pamiętam tą noc- wytłumaczyłem- chciałem pójść do ciebie, ale ty już spałaś z tymi dziewczynami na kanapie w pokoju, a ja chciałem znaleźć sobie jakieś miejsce i znalazłem wolne łóżko w moim pokoju. Położyłem się i zasnąłem. Obudziłem się i jakaś dziewczyna koło mnie leżała. Poszedłem do ciebie znów, a ciebie nie było- dodałem.
- Skąd mam wiedzieć że nie kłamiesz?- zapytała.
- Pamiętasz? Mówiłem cię, że cię kocham, a w takich sprawach nie żartuję- powiedziałem. Ona uśmiechnęła się pod nosem, podeszła do mnie i mocno się przytuliła. Zaśmiałem się.

środa, 19 lutego 2014

Rozdział 4

                        ... narkotykach. Może i byli pełnoletni, ale żeby zatruwać życie takim świństwem? Przesada. Stałam za ścianą i patrzyłam na nich, słuchałam też o czym rozmawiali. Harry wyciągnął rękę w stronę Nialla.
- Najpierw kasa, potem ... jasne?- powiedział i rzucił mu podejrzliwy uśmiech. Harry wyciągnął grube pieniądze. Niall przeliczył i dał mu mały kartonik. Nie wiedziałam co to, ale chciałam się tego dowiedzieć.  Zauważyłam też, że w tylnej kieszeni Harry ma papierosy. Sięgnął do niej i poczęstował Nialla. On nie wziął. Wstali z ławki i poszli zapalić za szkołę. Postanowiłam szybko powiedzieć o tej całej sytuacji Lucy. Siedziała już przed salą gdzie miała mieć kolejną lekcję. Szybko usiadłam koło niej i zaczęłam opowiadać jej całe zajście. Ona wyśmiała mnie i poszła się z nim przywitać. Zaczęli się całować. Może i zżerała mnie zazdrość o jej szczęście, ale ... bałam się też o nią, że Harry ją gdzieś wciągnie, a ona się stoczy. Wydawał się być fajnym chłopakiem, ale gdy zakrywał go Marcel. Harry był ... niegrzeczny, a Lucy zakochała się w nim. Ona go kochała, ale czy on kochał ją? Nie chciała mi uwierzyć. Miłość ją zaślepiła. Trudno... chciałam jej pomóc, ale nie skorzystała. To już jej problem. Myślałam nad tym co zobaczyłam, ale ... sama nie wiem. Wystraszył mnie Niall siadając koło mnie.
- Dasz buzi?- zaśmiał się, a ja przewróciłam oczami- zapraszam cię na mecz- uśmiechnął się do mnie. Zgodziłam się przyjść. Lucy też tam była, ale jako cheerleaderka i dopingowała chłopaków. Nasza szkoła wygrała. Któż by się tego spodziewał. Najlepsza szkoła sportowa w okolicy. Szybko zmyłam się z trybun i pobiegłem do domu przebrać się na zawody konne. Zaczynały się za kilka godzin. Przebrałam się i mama podwiozła mnie na całe wydarzenie. Gdy byłam na miejscu zakazano mi się już przygotowywać. Poszłam po konia na pastwisku. Założyłam jej kantar i przywitałam się z moją kochaną klaczką. Niestety sama nie miałam konia ona była własnością stadniny. Zabrałam ją z pastwiska i zaczęłam czyścić. Była bardzo brudna. Sierść, grzywa, ogon. Wszystko było gotowe. Założyłam siodło i ogłowie. Była piękna. Sama założyłam czarną marynarkę na biały podkoszulek Myślałam, że mogę liczyć na Lucy i że tutaj przyjdzie, ale nie przyszła mi życzyć szczęścia. Trochę było mi z tego powodu smutno, ale nagle zauważyłam Nialla. Wyciągnął zza pleców aparat i zrobił zdjęcie. Założyłam rękawiczki i toczek. Przytulił mnie mocno.
- Powiedzenia, śliczna- powiedział i pocałował mnie w policzek.
- Dzięki- zaśmiałam się i zaczęłam iść do budynku gdzie miało się to odbyć. Niall potrzymał mi konia, a ja zgrabnie na niego wsiadłam. Rzuciłam mu jeszcze przed wyjazdem uśmiech.
- Będziemy cię obserwować- powiedział i wskazał na Harrego i Lucy siedzących na widowni. Jednak przyszła. Miałam nadzieję, że jakoś dobrze mi to wyjdzie. Nagle usłyszałam strzał. Ruszyłam szybko i zaliczyłam pierwszą przeszkodę, drugą, trzecią i tak następną i następną. Niestety na następnej nie poszło tak dobrze. Poczułam tylko cholerny ból i widziałam ciemność.
                                    *perspektywa Nialla*
Gdy zobaczyłem ten wypadek myślałem, że umrę, tak się o nią bałem. Wpadła do wody i zniknęła w niej. Nie ruszała się, a widać było tylko kolano. Koń leżał trochę dalej, ale wiedziałem że przeszedł po niej. Wstałem w trybun i szybko z nich biegłem, przeskoczyłem przez barierkę i wbiegłem na tor. Prawie byłem koło niej, ale złapał mnie ratownik. Wyrywałem się, ale nie pozwolili mi do niej pójść. Koniu nic nie było, ale z nią ... nie wiem dlaczego mi tak na niej zależało, nawet dobrze się nie znaliśmy, ale chyba ... pokochałem ją. Małą Mery. Szybko przewieźli ją do szpitala, a my pojechaliśmy za nimi. Lucy płakała, a mama kazała jej wracać do domu. Ja pojechałem prosto do niej. Szybko. Czekałem bardzo długo na jaką kol wiek informacje. W końcu lekarz wyszedł i powiedział mi co się stało.
- Pani Mery ma złamaną rękę i kilka żeber. Z tego się wyliże- powiedział.
- Całe szczęście- odpowiedział i głęboko odetchnąłem.
- Ale ... - gdy to usłyszałem to myślałem, że nie wiem co zrobię- dziewczyna ma białaczkę. Jak najszybciej przydałby się jej zdrowa czysta krew. Najlepiej zaraz- powiedział. Opadłem na krzesło- lecz nie każdą białaczkę da się tak szybko wyleczyć. Jej pewnie tak. Tylko potrzeba zdrowej, czystej krwi- dodał. Załamałem się. Miałem już łzy w oczach.
- Ja... ja chcę oddać krew- powiedziałem. Lekarz zaprowadził mnie do pielęgniarki by pobrała mi krew, ale był jeden problem. Ćpałem i paliłem. Nie mogłem jej oddać takiej krwi. Szybko poinformowałem ludzi na facebooku i innych portalach, że szybko potrzebuję krwi i podałem dokładnie jaką. Dużo osób się zgodziło tylko, że większość mieszkała daleko.
Mijały tygodnie, a ona czuła się coraz gorzej. Starałem się być przy niej cały czas, ale nie mogłem. Szkoła. W końcu pękłem. Zerwałem się z lekcji i pobiegłem jak najszybciej do domu. Nie wiem dlaczego. Bałem się, że ją stracę, a dawcy na miejscu nie było. Czułem, że nie mogę bez niej żyć. Wziąłem pistolet z szafki rodziców. Oparłem się o ścianę, a z moich oczu poleciały łzy.
- Nie przeżyje bez niej- powiedziałem sam do siebie. Przyłożyłem pod brodę pistolet. Już miałem nacisnąć spust, gdy nagle przybiegł Louis.
- Mamy dawce!- krzyknął w drzwiach. Szybko do mnie podszedł i rzucił pistolet gdzieś daleko ode mnie- będzie z nią już tylko lepiej- powiedział i przycisnął mnie do siebie. Lou jeden z moich najlepszych pięciu przyjaciół. Mogłem wypłakać się w jego ramię bez żadnego wyśmiewania. Gdy skończyłem ocierać łzy poszliśmy razem do niej.
                                                                                            *perspektywa Lucy*
Siedzieliśmy z Harrym u mnie w domu. Zrobił naleśniki. Zjedliśmy je i poszliśmy do mojego pokoju. Zaczął mnie całować, a sobie rozpinać spodnie ...

niedziela, 16 lutego 2014

Rozdział 3

                      Nie mogłam w to uwierzyć. Miałam chłopaka? Gdy oderwał swoje usta od moich uśmiechnęłam się. Znów zarzucił na siebie marynarkę i pożegnał się z mną.
- Widzimy się jutro- powiedział i obdarzył jeszcze jednym pocałunkiem mój policzek.
- Masz już taki zostać, jasne?- zaśmiałam się. Kiwnął głową twierdząco i wyszedł z mojego pokoju. Pożegnał się z moją rodziną, a ja opadłam szczęśliwa na łóżko. Schowałam się pod kołdrę i zasnęłam. Obudziła mnie Mery krzycząc.
- Opowiadaj jak było!- popatrzyłam się na nią jednym okiem, a następnie na zegarek.
- Jest już wpół do ósmej!- odpowiedziałam i zerwałam się z łóżka. Szybko ogarnęłam włosy, zęby, lekki makijaż i ubranie. Spakowałam się i wybiegłam z domu z tostem w ręku. Zdążyłam na busa. Usiadłam koło jakiegoś przystojnego blondyna. Uśmiechnął się do mnie, a ja odwróciłam wzrok. Po chwili byliśmy już pod szkołą. Zobaczyłam Harrego siedzącego na schodach przed szkołą. Był taki jakiego oczekiwałam. Wszystkie dziewczyny zjadały go wzrokiem. Wysiadając rzuciłam mu uśmiech i skierowałam się w jego stronę. Odwzajemnił mój uśmiech, a potem zrobił uśmiech debila. Zaśmiałam się głośno. Zerwał się ze schodów i przytulił mnie mocno. Na początek angielski.
- Macie z nami zastępstwo- powiedział. Nasze palce splotły się i weszliśmy razem do szkoły. Skierowaliśmy się w stronę ich klasy. Zajęliśmy miejsca koło siebie. Przywitałam się jeszcze z koleżankami. Jedna z nich wzięła mnie na bok.
- Skąd ty go znasz?- zapytała zdziwiona.
- To jest Marcel. Tak naprawdę ma na imię Harry, ale przebierał się- odpowiedziałam. Ona zdziwiona podeszła do niego i zaczęła z nim flirtować. On przewrócił oczami. Postanowiłam wkroczyć. Nikt nie będzie podrywał mojego chłopaka. Odepchnęłam ją od niego, a sama przysiadłam się. Dzwonek zadzwonił i lekcja się zaczęła. Babka od angielskiego zaczęła sprawdzać obecność. Przyszła kolej na "Marcela". Harry wstał. Pani też go tak przezywały.
- Niesamowita zmiana panie Styles, znów można mówić panu Harry?- zaśmiała się nauczycielka. Angielski najnudniejsze lekcje świata. Oczywiście usnęłam. Ja zazwyczaj.
*sen*
Byłam w szkole. Umówiłam się z Harrym. Wydawało mi się, że mam deja vu. Miał się nie zmieniać. Wysiadłam z autobusy i myślałam, że będzie na mnie czekać, ale nie było go. Postanowiłam go poszukać. W końcu weszłam do sali w której go zauważyłam. Nie Harrego, Marcela. Miał mi tego nie robić. Miał się nie przebierać. Nagle usłyszałam wołanie.
- Lucy, Lucy ....
*koniec snu*
- Lucy, Lucy- budził mnie Harry. Zerwałam się z ławki. Cicho chrapnęłam. Harry śmiał się pod nosem. Zmarszczyłam czoło- koszmar?- zapytał się.
- Tak ... nie. Sama nie wiem- odpowiedziałam szeptem. Pani rzuciła nam podejrzliwe spojrzenia. Uśmiechnęliśmy się do niej. Harry chwycił mnie pod ławką za rękę- tak w ogóle ile ... - miałam zapytać się ile spałam, ale akurat zadzwonił dzwonek, czyli całą lekcje. Wyszliśmy równo z klasy i wziął na ręce. Szybko wybiegł ze mną ze szkoły.
- Zerwijmy się- zaproponował. Popatrzyłam na niego ze zdziwieniem.
- Ale teraz mam WF. Moją ulubioną lekcję- odpowiedziałam i wróciłam do szkoły.
- Mogę z tobą iść?- zapytał. Wzruszyłam ramionami. Wzięłam z szafki mój strój i szybko przebrałam się z dziewczynami w szatni. Poszłam na WF i zaczęłam się rozciągać. Byłam w grupie gimnastycznej więc pani bardzo dużo od nas wymagała. Czas na WF. Ćwiczyłam na to bardzo długo. Musiałam to zaliczyć bo jak nie to nie dostanę się do szkoły gimnastycznej. Bałam się tego. W końcu przyszedł Harry.
- Ładne wdzianko- zaśmiał się.
- Jesteś niby taki do przodu?- powiedziałam z kamiennym spojrzeniem, ale patrząc się na niego wybuchłam śmiechem.  Nagle pani wuefistka wezwała mnie. Cała się trzęsłam. Musiałam zrobić kilka prostych dla mnie rzeczy. Na przykład szpagat lub stanie na rękach. To było bez problemowe. Buła z masłem.  Oby dwie czynności zrobiłam z łatwością, ale stresowałam się jednym. Musiałam zrobić dużo salt, ale to nie to czego się bałam. Bałam się czy wyląduję. Po tym jest taki szok, kręci ci się w głowie. Tego się bałam. Nagle na salkę przyszedł jakiś kolega Harrego, blondyn który siedział ze mną w busie do szkoły. Bałam się, bałam się, bałam się.
                                                                                         *perspektywa Harrego*
Siedziałem na widowni i wiedziałem po co przyszedł Niall. Nie popatrzyć się na moją dziewczynę, lecz dać mi to na co się umówiliśmy.
- Miałeś przyjść za chwilę. Po za tym to ja miałem iść do ciebie- powiedziałem szeptem nie zdejmując uśmiechu z twarzy w stronę Lucy. Nagle zaczęła szybko biec. Zrobiła z  siedem obrotów nad ziemią i ... wylądowała. Zachwiała się, ale wylądowała. Wstałem z Niallem z trybun i zacząłem jej bić brawo- masakra. To było niesamowite- powiedziałem.
- Zgadzam się z tobą stary- powiedział i szczęki opadły nam z wrażenia. Gdy skończyła podbiegłem do niej i mono przytuliłem.
- To było ... niesamowite!- powiedziałem ciągle trzymając ją w uścisku. Ona zaśmiała się.
- Ale niestety nie dostałam się- powiedziała. Myślałem, że się przesłyszałem, ale ... nie do stała się za coś takiego. Boże przecież założę się, że ta wuefistka nawet tak nie zrobi. Postanowiłem do niej pójść.
- Dlaczego pani jej nie przyjęła? Umie pani tak zrobić? Była fantastyczna- zacząłem się na nią drzeć.
- To prawda była niesamowita, ale jest za młoda- odpowiedziała.
- I co z tego! Masz ją przyjąć- powiedziałem. Wcale nie bałem się dyskutować z nauczycielami. Dla mnie to była z masłem.
Po długim kłóceniu się została przyjęta. Dziękowała mi po sto kroć- nie ma za co skarbie. Okej mam teraz okienko więc idę. Do zobaczenia później- pożegnałem się z nią i mogłem iść na spotkanie z Niallem.
                                                                                           *perspektywa Mery*
Miałam wolną godzinkę. Postanowiłam wyjść ze szkoły gdy nagle zobaczyłam rozmawiającego Nialla z Marce ... z Harrym. Postanowiłam ich podsłuchać. Rozmawiali o ...

Rozdział 2

                         Zaczął iść w moją stronę.
- Cześć Lucy- powiedział- jak wyglądam?- zapytał nieznajomy.
- Skąd znasz moje imię? Nie znamy się- odpowiedziałam. Chłopak zaśmiał się.
- To ja. Harry, a znany inaczej Marcel- powiedział coś co bardzo mnie zaskoczyło. Chciałam coś powiedzieć, ale nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. Dlaczego? Dlaczego nie mogę nic powiedzieć? Chwycił mnie pod ramię i weszliśmy na salę. Chwycił mnie w tali i zaczęliśmy się lekko kołysać do wolnej muzyki- Wciąż widzę zaskoczenie w twoich oczach. Kazałaś mi się ładnie ubrać więc spełniłem się odwaliłem. Spełniłem twoje wymagania?- zaśmiał się kilka milimetrów od mojego ucha. Jego głos brzmiał inaczej. Niski i ochrypły.
- Bardzo ładnie- moje zdanie nie miało sensu. Dlaczego się przy nim zacinałam. Wcześniej też mi się podobał, ale teraz po porostu niesamowite- przepraszam. Zdziwiłam się po prostu, że można przejść taką metamorfozę- wydusiłam w końcu z siebie jakieś słowa.
- Od zawsze taki byłem, ale tak naprawdę zmieniłem się ... sam nie wiem dlaczego się zmieniłem- zaśmiał się. Położyłem brodę na jego ramieniu. Nawet nie zauważyłam, że był taki wysoki.
- Nie zmieniaj się już proszę- poprosiłam go.
- Dlaczego?- zapytał.
- Nie wiem. Po prostu czuję coś tutaj- wskazałam na serce- od dłuższego czasu i teraz jeszcze bardziej. Nie pozwala mi się skupić. Cały czas myślę ...- nie mogłam wysłowić się, ponownie.
- O mnie- powiedział śmiejąc się- żart- dodał po chwili, ale on miał rację. Cały czas myślałam o nim. O tym Marcelu wkurzający.
- Tak o tobie- powiedziałam. Uśmiechnął się i pocałował mnie lekko w policzek. Nasze palce się splotły i wyszliśmy za szkołę. Szliśmy tam gdzie nigdy nie byłam. Za murem szkoły. Okazało się że tam coś jest. Piękna altanka. Weszliśmy po jej dach i tańczyliśmy sam na sam do muzyki uwalniającej się ze szkoły. Było magicznie.
                                                                                                *perspektywa Mery*
Na początku całkiem dobrze się bawiłam, ale nagle Theo powiedział, że musi iść. Kilka minut później zobaczyłam jak całował się w kącie z jakąś laską. Myślał, że tego nie zauważę?! Pobiegłam do łazienki i zaczęłam płakać przed lustrem. Cały makijaż mi się rozmazał. Postanowiłam wrócić do domu. Biegłam korytarzem do drzwi. Miałam już wybiec gdy złamał mi się obcas. Wpadłam w drzwiach na chłopaka o wpadliśmy razem do kałuży.
- Bardzo cię przepraszam- powiedziałam. Leżałam na nim i jakoś nie zbierało mi się do wstania.
- Czy to twoje?- zaśmiał się ściskając w pięści obcas od mojego buta. Kiwnęłam twierdząco głową i zaśmiałam się przez łzy. Wstał podnosząc mnie. Wziął na ręce ściągając brudne i zniszczone już buty. Czułam się jak księżniczka w jego ramionach. Wróciliśmy do szkoły i posadził na ławce- a teraz opowiadaj co się stało- powiedział nagle.
- Ale się nie znamy. Kim jesteś w ogóle?- odpowiedziałam.
- Jestem Niall i nie dawno się tutaj przepisałem- odpowiedział.
- Jestem Mery. Miło mi cię poznać- dodałam coś od siebie. Miałam podać mu rękę, ale on przyciągnął do siebie i mocno przytulił. Było mi o wiele lepiej. Jeszcze tak bardzo ładnie pachniał. Nie chciałam go puścić, ale tak nie wypadało.
- Już chyba tam nie wejdziemy- zaśmiał się.
- Chodź do mnie. Mieszkam niedaleko- zaproponowałam- tylko nie mam butów- dodałam gdy się ogarnęłam.
- Wskakuj- powiedział i kucnął bym mogła wejść mu na plecy. On szedł, a ja jechałam. Rozmawialiśmy ze sobą i śmialiśmy się. Dawno tak czasu nie spędziłam z chłopakiem. Wyciągnęłam klucze spod wycieraczki i otworzyłam dom. Zaprosiłam go do środka. Wszedł z przyjemnością. Przebrałam się w dres, a on siedział w koszulce i bokserkach. Postanowiłam wyprać i wysuszyć mu te rzeczy. Robiło się coraz później, a my wciąż siedzieliśmy i gadaliśmy. Martwiłam się też trochę o Lucy, ale przecież chyba jest na tyle duża, że potrafi się sobą zająć.
- Chcesz coś do picia?- powiedziałam wstając z łóżka w moim pokoju. Nagle chwycił mnie za nadgarstek i spadłam na niego. Leżeliśmy na łóżku, a on nagle wpił się w moją szyję. Najpierw całował, ale potem wgryzł się. Na sam koniec polizał zaczerwienione, pulsujące miejsce dając mi ulgę. Zrozumiałam dopiero po chwili, że zrobił mi malinkę. Chciałam wstać, ale on zaczął całować mnie po dekolcie. Czułam jak rozpina mi bluzę. Nie wiedziałam co robić. Nawet jakbym zawołała o pomoc i tak nikt by mnie nie usłyszał. Przestał. Popatrzyłam się na niego przerażonym wzrokiem. Przejechał dłonią po swojej twarzy. Czułem jego ciężar na moim brzuchu, bo siedział na mnie. Parsknął po chwili i powiedział.
- Przepraszam. Poniosło mnie- wstał ze mnie i poszedł do pokoju gdzie były jego rzeczy.
- Nie, zaczekaj!- powiedziałam- nic się nie stało- skłamałam, bo podobał mi się i nie chciałam go stracić. To był tylko przypadek- jest okej- powtórzyłam. Popatrzył na mnie i podszedł znów.
- Może zatańczymy. Nie mieliśmy okazji- zaproponował. Zaczęliśmy tańczyć dosyć śmiesznie to wyglądało, ale liczył się gest. Zaśmiałam się pod nosem. Kręciliśmy się w kółko, kiedy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. To byli rodzice. Co mam zrobić? Jakiś obcy chłopak, prawie goły siedzi u mnie w pokoju? Spojrzałam na otwarte okno i już wiedziałam co ma zrobić. Na szczęście miałam pokój na parterze. Szturchnęłam Niall'a i zaczęłam wyrzucać jego rzeczy. On zorientował się o co chodzi i mi pomógł. Już słyszałam moją mamę kierującą sie w stronę mojego pokoju, kiedy chłopak wygramolił się przez okno. Zdążyliśmy.
- Jesteśmy kochanie. Jest już Lucy czy ciągle na balu z tym Marcelem?- zapytała na wejściu.
- No chyba tak. Ja już siedzę w domu kilka godzin- odpowiedziałam. Ona uśmiechnęła i pocałowała mnie w czoło.
- Chcesz coś zjeść?- zapytała po chwili kiwnęłam twierdząco głową. Wyszła z pokoju. Usłyszałam pukanie do okna. To był Niall.
- Co chcesz!?- krzyknęłam.
- Tylko telefon. Masz go na łóżku- zaśmiał się. Podałam mu szybko i wypchnęłam go ponownie. Poszłam do kuchni i usiadłam przy stole. Zjadłam to co przygotowała mi mama i miałam iść z powrotem do pokoju gdy nagle tata coś powiedział.
- Może nie wychodź dzisiaj z domu już, bo jakiś blondyn biega po naszej ulicy w samych bokserkach- zaśmiał się. Przewróciłam oczami i zgodziłam się. Następnie zobaczyłam Lucy w drzwiach. Była z jakimś mega przystojnym chłopakiem.
                                                                                                     *perspektywa Lucy*
Wszyscy przeszyli mnie wzrokiem gdy do domu weszłam z jakimś chłopakiem. Chwyciłam Harrego za rękę i wciągnęłam głębiej w dom.
- To Harry, a inaczej znany Marcel- przedstawiłam go. Mery opadła szczęka- nie wierzycie?- zapytałam. Oni kiwnęli głowami przecząco, a ja rzuciłam Harremu spojrzenie. Wyciągnął swoje znane okularki z kieszeni i zakrył włosy. Wszyscy zrobili wielkie oczy. Prychnęłam i zabrałam go do swojego pokoju. Harry ściągnął swoją marynarkę i rzucił ją na biurko.
- Zapraszam do tańca- zaśmiał się i zaczął mnie łaskotać. Padłam na łóżko i śmiałam się jak głupia. Upadł na mnie i przywarł mnie swoim ciałem do materaca. Śmialiśmy się cały czas, aż rodzice postanowili zobaczyć co się dzieje. Gdy weszli Harry szybko ze mnie wstał i poprawił włosy. Ja usiadłam na łóżku. Widziałam, że chłopak zrobił się skrępowany. Wypchnęłam rodzinę z pokoju i wróciłam do Harrego. Rzuciłam mu się na szyję, a on obrócił mnie w okół własnej osi.
- Wiesz co?- zapytał mnie- chyba cię kocham- dokończył.
- Wiesz co?- zapytałam, on wzruszył ramionami- też chyba cię kocham- dokończyłam. Uśmiechnął się i pokazały się jego słodkie dołeczki. Zbliżył się nieśmiało. Zagryzłam lekko wargę, a on ... pocałował mnie...