Nie wiedziałem co mam zrobić. Mulat nie dał za wygraną. Jeszcze dostałem od niego prawego sierpowego. Oddałem mu dwa razy mocniej, kiedy rozdzieliła nas Margaret.
- Co wy robicie? -zaczęła krzyczeć. - Harry co ty tu jeszcze robisz? Powinieneś za nią jechać, a ty Zayn, po co wy się bijecie? To już nic nie da, tylko pogorszy tą sytuację. Jak możecie?
- Przepra... Masz rację - powiedziałem i pobiegłem w stronę auta. Za plecami usłyszałem głos Malika- Stary, przepraszam to moja wina...
I co teraz z nią będzie. Postanowiłem nie denerwować rodziców Lucy, ale zadzwonić do Mery, jak już będę coś wiedział. Bardzo się martwiłem o małą Lucy...
~perspektywa Mary~
Jak zwykle w czwartki miałam okienko. Razem z koleżankami poszłam do Starbucks'a. Kiedy stałyśmy w kolejce zadzwonił do mnie Niall. Odeszłam kilka metrów od kas i zaczęliśmy rozmowę.
- Słuchaj... bo wiesz... za... - blondyn zaczął coś mamrotać
- Niall, możesz to powiedzieć normalnie? - zaśmiałam się do telefonu.
- Yyyy... tak - zamamrotał Niall.
- To mów - ten chłopak był prześmieszny.
- Więc, moi rodzice organizują taki bankiet i chciałbym żebyś poszła ze mną. - zaproponował.
- I było to takie straszne? Oczywiście, że z tobą pójdę. - odpowiedział z przyjemnością. Już chciałam się rozłączyć, kiedy Niall jeszcze dodał...
- Kocham cię. - to było takie urocze.
Wróciłam do koleżanek bardzo zadowolona. Pytały mnie o co chodzi, ale a nic nie mówiłam. Razem poszłyśmy do szkoły. Na korytarzu czekałam na chłopaka. Tłum ludzi, przechodzący przez wąskie pomieszczenie, rozsuną się i zobaczyłam blondyna. W ręce trzymał bukiet róż. Tylko on tak potrafił. Przycisnął mnie do szafki i zaczął całować.
- Niall - powiedziałam cicho - Niall! - oderwałam go od siebie i wskazałam na nauczycielkę.
- Do gabinetu! - pogoniła nas pani Miller,zawsze potrafiła zaskoczyć swoją obecnością. Nie było innego wyjścia. Poszliśmy za nią do gabinetu dyrektora. Ja usiadłam na krześle, a Niall oparł się o ścianę. Chwilkę czekaliśmy, ale w końcu wielkie drzwi się otworzyły. Dyrektor Simpson usiadł za biurkiem i zaczął kazanie.
- Moi mili, ja nie wiem dlaczego... - ale Niall mu przerwał.
- To nie tak, to moja wina. Mary nic nie zawiniła. Proszę ukarać tylko mnie. - mówił
- A mogę dokończyć? - pan Simpson powiedział z aroganckim uśmiechem - nie będę was karał, ponieważ uważam, że każdy ma prawo kochać. Tylko następnym razem róbcie to gdzie indziej, dobrze? - już się bałam, że będziemy zawieszeni. Po kilku minutach Niall przeprosił mnie za tą sytuację. Nie wiedziałam dlaczego. Nie ważne...
Zadzwonił ostatni dzwonek tego dnia. Wybiegłam z klasy jak szalona. Otworzyłam szafkę i wypadła z niej mała karteczka. Było napisane:
"Ja, ty, dziś o 18, w parku"
On to umie zaskoczyć. Kiedy blondyn podszedł do mnie ja o niczym nie mówiłam. Udawałam, że nic się nie stało. Ubrałam kurtkę i wróciliśmy razem do domu. Niall odprowadził mnie tylko pod bramkę, dał buziaka i poszedł. No tak, śpieszył się na naszą randkę. Byłam ciekawa co przygotuje. Nie mogłam się skupić. Tylko o tym myślałam. Po mimo tego, że spotykałam się z nim każdego dnia w szkole nie mogłam się doczekać. Odliczałam sekundy...
Godzinę przed spotkaniem zaczęłam się przygotowywać. Lekka sukienka, żółte
obcasy i torebka. Przed samym wyjściem ułożyłam włosy w koczka.
Szłam ciemną ulicą Londynu. Słychać było tylko chrząkanie osób i szczekanie psów. Kiedy doszłam do parku, usiadłam na ławce, na której zawsze się spotykaliśmy. Chwilę czekałam... Po kilku minutach usłyszałam głos z oddali. Odwróciłam się, ale zauważyłam tylko sylwetkę.
- Pięknie wyglądasz - powiedział znajomy mi głos, ale jednak to nie był głos Niall'a. Myślałam, że się przesłyszałam.
- Dziękuję, bardzo mi miło - uśmiechnęłam się pod nosem i spuściłam wzrok. Poczułam się niepewnie. Im bliżej ten człowiek był tym bardziej wiedziałam, że to nie Niall.
- Nie bój się, to tylko ja...
- Ty nie jesteś Niall - bałam się, nie wiedziałam co ma zamiar zrobić.
- Nie widzisz mnie to skąd możesz wiedzieć? Przepraszam, głupie pytanie. Przecież ty go doskonale znasz. Ja jestem tylko kolejnym facetem, który miał nadzieje, że będzie tym jedynym.
- Nie rozumiem... - o co tu chodzi? Miałam ochotę uciec. Wstałam z ławki i zaczęłam biec. Niestety przez przypadek, włożyłam obcas do dziury w drodze i się potknęłam. Miałam całe rozwalone kolana, ale się nie poddałam i uciekałam dalej. Kiedy weszłam na ulicę, chwilę odsapnęłam. Nie miałam już siły, ale musiałam. Na szczęście niedaleko był dom mojego chłopaka. Zapukałam do drzwi, ale nikt mi nie otworzył. Zauważyłam, że jest otwarte. Weszłam do domu i zobaczyłam Niall'a z dziwnym facetem... Mężczyzna dawał mu małe opakowanie z białym proszkiem. Co to miało znaczyć? Nie wiedziałam co mam myśleć, a rzadko się to zdarzało.
- To nie tak jak myślisz!- krzyknął chłopak i zaczął iść w moją stronę. Jednak ja nie chciałam z nim rozmawiać. Szybko wyszłam z jego domu trzaskając mocno drzwiami. Zaczęłam biec, wiedziałam, że za mną jest. Niall zawsze za mną szedł nie zależnie od sytuacji. Obróciłam się by zobaczyć gdzie jest, ale akurat gęsta mgła ograniczyła widoczność do dziesięciu metrów. Słyszałam za sobą jego głos.
Jak on mógł?
Wbiegłam do swojego pokoju i zamknęłam się na klucz. Ściągnęłam sukienkę i poszłam do łazienki. Puściłam wodę pod prysznicem. Nie, to nie możliwe. Próbowałam jeszcze raz to wszystko przemyśleć. Z moich oczu płynęły rzewne łzy.
Miałam nadzieję, że ten dzień szybko się skończy. Chciałam się opić i już nie wstać, nigdy. Niestety zadzwonił do mnie Harry:
- Mery? Lucy miała wypadek. - powiedział, a ja natychmiast wstałam.
- Jak to? Co się stało? Nie to nie możliwe... - mówiłam z niedowierzaniem - gdzie jesteście, zaraz tam będę
- Błagam cię, tylko nie mów waszym rodzicom. Jedziemy do szpitala, wyślę Ci adres...
- Dobrze... - rozłączyłam się i przebrałam w dres. Niepostrzeżenie zeszłam do garażu i włączyłam silnik auta. Moi rodzice na szczęście już spali.
Dawno nie prowadziłam i trochę sie bałam. Jeszcze po tym co się stało... Całą drogę myślałam o tym mężczyźnie w parku, o Niall'u i o... Lucy. Wszystkie wydarzenia się mieszały... Jechałam dobrą godzinę. Na miejsce dojechałam około pierwszej w nocy. Byłam padnięta, ale zrobiłam to dla mojej siostrzyczki...
Wpadłam do szpitala i w pierwszym korytarzu zobaczyłam śpiącego Harrego. Nie chciałam go budzić, ale kiedy koło niego usiadłam on otworzył oczy. Na twarzy miał wielkiego siniaka...
***NIE BÓJCIE SIĘ KOMENTOWAĆ, WASZE KOMENTARZE MOTYWUJĄ NAS DO DALSZEJ PRACY :)***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz