Tumblr Mouse Cursors

piątek, 28 lutego 2014

Rozdział 8

                  ... lecz co dobre to szybko się kończy. Od naszej wspólnej nocy minęło kilka dni. Musieliśmy niestety wracać bo ferie też nie trwają wiecznie. Zacząłem pakować rzeczy, a ona spała przed telewizorem. Uśmiechnąłem się pod nosem gdy podniosłem na nią wzrok. Miałem cholerne szczęście, że spotkałem taką niesamowitą dziewczynę. Zszedłem do Josha, a on zrobił mi kawę. Nie wiem dlaczego, ale od kilku dni śnią mi się koszmary i jestem strasznie zmęczony.
- Kiedy wracacie? Dzisiaj z nami?- zapytałem. On kiwnął przecząco głową.
- Zostajemy jeszcze tydzień. Ariana zachorowała dzisiaj w nocy właśnie i muszę zostać i kurować ją- odpowiedział. Bardzo zdziwiła mnie ta odpowiedź. Przecież jeszcze wczoraj z nami jeździła normalnie.
- Okej- powiedziałem i wstałem od stołu- dzięki za kawę. Będę lecieć- dodałem i pożegnałem się z nim uściskiem. Wróciłem do siebie do pokoju i pomału, ale skutecznie zacząłem budzić Mery. Taksówka już na nas czekała. Postanowiłem wziąć walizki i zaniosłem je do bagażnika samochodu. Znów wróciłem po nią ... wziąłem na ręce i przeniosłem. Spała jak zabita, ale chyba śniło się jej coś dobrego bo uśmiechała się przez sen. Dotarliśmy na lotnisko. W jakiś sposób udało mi się ją i nasze rzeczy zanieść do samolotu. Gdy się obudziła byliśmy już prawie nad Anglią. Przetarła oczy i popatrzyła na mnie ze zdziwieniem.
- Jesteśmy już w samolocie? A nasze rzeczy? Ile już lecimy? Gdzie jesteśmy?- zadała masę pytań. Zaśmiałem się i pocałowałem ją w czoło.
- Spokojnie nasze rzeczy lecą razem z nami, lecimy już około trzy godziny i jesteśmy prawie w domu- odpowiedziałem na jednym wdechu. Popatrzyła na mnie z grymasem.
- Dlaczego mnie nie obudziłeś?- zapytała. Przewróciłem oczami. Musieliśmy zapiąć pasy bo czekało nas lądowanie. Po trzydziestu minutach byliśmy już po jej domem- ja chcę jeszcze na narty- prychnęła. Uśmiechnąłem się do niej, a ona przytuliła mnie mocno.
- Ja też, ale szkoła się zaczyna- zaśmiałem się, a ona też nie mogła powstrzymać się od śmiechu. Nagle mama Mery wybiegła do nas i uściskała nas mocno. Przywitałem się grzecznie, a ona przytuliła mnie. Pani Winter była bardzo ciepłą kobietą i otwartą na nowe znajomości- To do widzenia- powiedziałem i zacząłem iść w stronę taksówki. Jednak Mery jeszcze podbiegła do mnie, a ja szybko ją pocałowałem.
- Kocham cię- powiedziała.
- To dobrze, bo ja kocham ciebie- odpowiedziałem. Nie mogłem doczekać się, aż otworzy prezent ode mnie. Mam nadzieję, że się jej spodoba.
                                                                                                 ~perspektywa Mery~
Cieszyłam się że byłam już w domu. Wciągnęłam walizki do pokoju i zaczęłam się rozpakowywać. Wyciągałam brudne rzeczy i od razu wrzucałam do prania. Gdy przekopywałam tą walizkę było w niej pudełko z napisem " Kocham Cię. Twój Niall" i akurat w tedy przyszła mama. Usiadła koło mnie na ziemi.
- Otwórz- powiedziała. Uśmiechnęłam się pod nosem i zaczynałam odpakowywać. Opadła mi szczęka jak zobaczyłam co jest w środku. Moja mama zaczęła mnie szturchać łokciem, a ja spaliłam się ze wstydu.
- Mamo!- krzyknęłam na nią.
- Mi bardzo się podoba przymierzaj- zaśmiała się- chyba nawet wiem po co to- dodała ze śmiechem. Na dodatek przybiegła Lucy. Z grymasem poszłam to przymierzyć. Jednak widząc siebie w tym przed lustrem w łazience spodobałam się sobie. Uśmiechnęłam się. Było całkiem ładne. Wyszłam z łazienki, a siostra wybuchłam śmiechem, ale potem rzuciła kompletem.
- Ładnie ci w tym. Kiedy idziesz do Nialla- zaśmiała się.
- Bardzo ładne- powiedziała coś od siebie mama- ma niezły gust- dodała.
- Też uważam, że mi w tym ładnie- zaśmiałam się w twarz Lucy. Ktoś zapukał do drzwi. Lucy poszła otworzyć i przyprowadziła Harrego. Jego oczy momentalnie zrobiły się ogromne i zauważyłam błysk w jego oku. Lucy widząc to stanęła mu na stopę. On otrząsnął się. Chwyciła chłopaka za rękę i weszli razem do pokoju. Ja wróciłam do łazienki i ubrałam się w dres i luźną koszulkę. Poszłam do kuchni zjeść coś. Mama zrobiła pyszny obiad gdzie dołączył się Harry i zjedliśmy jak "rodzina". Było bardzo wesoło. Harry ma świetne opowieści z życia wzięte. Lucy jednak nie bawiła się zbyt dobrze. Jakoś nie mogłem tego przeboleć i wzięłam ją na słówko.
- Co się dzieje? Dlaczego nie śmiejesz się z nami- zapytałam. Ona opuściła głowę.
- Zabierasz mi Harrego- mruknęła pod nosem- widzi cię w samej bieliźnie i podobało mu się, a to ja powinnam mu się podobać- dodała trochę głośniej- zawsze jesteś we wszystkim lepsza! Za to cie nienawidzę- krzyknęła i wybiegła z domu. Chłopak pobiegł za nią. Wyjrzałam przez okno. On trzymał ją mocno za ramiona i krzyczał jej coś w twarz. Ona starała się go odepchnąć, ale widocznie jego uścisk był zbyt mocny. Uchyliłam trochę okno.
- Co ty z siebie robisz?!- krzyczał.
- Oglądasz się za innymi przy mnie!- odkrzyknęła mu.
- Nie gadaj głupot- powiedział trochę ciszej.
- Ja widziałam- odpowiedziała- ja widziałam- dodała znów.
- Nie wierzysz w moją miłość do ciebie?- zapytał się jej patrząc głęboko w jej oczy.
- Wierzę, ale coraz mniej- odpowiedziała znów i wyrwała się. Usiadła na huśtawce koło domu. Wziął ja pod ramię i obdarzył pocałunkiem w policzek. Wydawało mi się, że kochają się, ale jednocześnie nienawidzą... 

1 komentarz: