*perspektywa Lucy*
Poniedziałek i czas do szkoły. Stałyśmy już przy naszych szafkach i przygotowywałyśmy się z Mery na lekcje. Nagle drzwi otworzyły się na oścież, a w nich pokazał się Marcel.
- Jak zwykle zrobił wielkie wejście- zaśmiała się siostra. Zaczął przez korytarz iść jak po wybiegu. Idąc puszczał oko do każdej dziewczyny, ale jak zwykle zatrzymał się koło nas.
- Witajcie lasencje- palnął coś głupiego. Zaśmiałyśmy się pod nosem i pomyślałyśmy się "co za idiota".
- Hej Marcel- powiedziałyśmy równocześnie z Mery. Można powiedzieć, że Marcel był całkiem fajny tylko zachowywał się jak jakiś totalny idiota.
- Lucy. Mam do ciebie prośbę- zaczął już się bałam, ale w sumie przyjaźniłyśmy się z nim trochę. Odrabiał za nas zadania.
- Słucham- odpowiedziałam.Mery pożegnała się ze mną i zaczęła iść w stronę swojej sali. Zauważyłam, że Marcel się spiął. Już bała się o co mnie poprosi.
- Bo jest ten bal za dwa tygodnie. Poszła byś ze mną?- wydusił z siebie jak Gerry jego kolega klepnął go w plecy. Zaśmiałam się.
- Jeszcze nad tym nie rozmyślałam, ale okej. Masz się ładnie ubrać- odpowiedziałam i pożegnałam się z nimi. Akurat zdążyłam do klasy. Bałam się jak on będzie wyglądał na tej imprezie, ale liczyło się to, żeby dobrze spędziło się czas ... tak? Pani kilka razy mnie upomniała, że nie uważam na lekcji, ale przecież było coś ważniejszego. Umówiłam się z Marcelem! Musiałam jeszcze raz to przemyśleć czy dobrze zrobiłam. Może da się to jeszcze odwołać? Ale co jak on się w tedy załamie? Miałam mętlik w głowie.
*perspektywa Mery*
Siedziałam na lekcji i też zaczęłam rozmyślać nad balem. Nikt mnie jeszcze nie zaprosił. Lekcje historii mijały mi szybko. Lubiłam ten przedmiot. W końcu zadzwonił dzwonek na przerwę. Miałam okienko więc postanowiłam iść do Starbucks'a. Po drodze wpadłam na Theo. To był najpopularniejszy chłopak w szkole.
- Przepraszam- powiedziałam niewinnie. On rzucił mi onieśmielający uśmiech. Potem spoważniał i schylił się by pozbierać moje rzeczy które wypadły mi z torby. Schyliłam się by też je pozbierać. Podziękowałam mu.
- Pięknej dziewczynie zawsze trzeba pomóc- skomplementował mnie. Chwycił się za kark- może ... - zaczął- poszłabyś ze mną na bal na rozpoczęcie nowego roku szkolnego- zaproponował. Rzuciłam mu się na szyję i z chęcią się zgodziłam. Marzyłam o tym.
- Z chęcią pójdę- odpowiedziałam i zaczęłam iść z powrotem do szkoły.
- A twoja torba?- zawołał. Szybko się po nią wróciłam i przeprosiłam znów za moją niezdarność.
- Dzięki- dodałam, a on zaśmiał się. Wróciłam do szkoły i oczywiście na kogo wpadłam? Na Marcela. Tylko o tym marzyłam, żebym na niego wpadła. Super. Grunt, że odrabiał mi prace z matmy, ale okej. Nie wiem dlaczego moja siostra go lubiła. Lubiła go i to bardzo, ale zabroniłam się z nim spotykać bo to zniszczyło by nam reputacje. Ona i Marcel? Dziwnie by to wyglądało, ale to w sumie miły chłopak, ale zagubiony.
Dni mijały, a do dyskoteki zostało kilka dni. Zaproponowałam mojej siostrze wspólne zakupy. Zgodziła się bez zastanowienia. Kto nie lubi zakupów?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz