Przygotowywałyśmy się na ten dzień całe wakacje. Miałyśmy dużo oszczędności więc mogłyśmy zaszaleć. Bal dokładnie miał odbyć się jutro. Wskoczyłyśmy szybko do wcześniej zamówionej taksówki. Zawiozła nas do galerii i zaczęłyśmy biegać po sklepach. Lucy miała szczęście i od razu znalazła dla siebie wspaniałą sukienkę, ale po chwili jak przeszłam przez jeszcze kilka sklepów znalazłam też i dla siebie. Zostały nam jeszcze buty, torebki i jakieś dodatki, ale to znalazłyśmy szybko. Następnie wróciłyśmy do domu i rozmawiałyśmy o jutrzejszym dniu. Na szczęście nie będzie lekcji i przychodzimy na piątą po południu. Rozpierała nas energia i nie mogłyśmy się doczekać.
*perspektywa "Marcela"*
Siedziałem w swoim pokoju i nagle wparowała do niego Gemma. Przywitałem się z nią mocnym uściskiem, a ona od razu zaczęła ... się na mnie drzeć!
- Harry! Jak ty wyglądasz? Gdzie się podział twój dawny styl?- pytała, a ja nie wiedziałem co odpowiedzieć. Musiałem się dłużej zastanowić.
- No cóż. Wyjechałaś, a ja chyba po prostu zmieniłem się- odpowiedziałem.
- Na gorsze- dodała swoje. Przewróciłem oczami- jutro masz bal! Szybko muszę ci coś przygotować i będziemy cię od nowa szkolić!- dodała tak szybko, że prawie jej nie zrozumiałem. Chwyciła mnie za ramiona i popchnęła na łóżko. Zerwała mi okulary z nosa- zerówki ... serio? Oszalałeś?- powiedziała, na co ja tylko wzruszyłem ramionami. Ściągnęła ze mną sweterek i spodnie, roztargała koszulę, a na koniec wyrzuciła wszystkie podobne rzeczy. Chyba miała rację, że się zmieniłem na gorsze. Gdybym był taki jak byłem może więcej dziewczyn by mnie lubiło? Myślenie przerwał mocne uderzenie w policzek.
- Ała?!- odkrzyknąłem łapiąc się za pulsujące z bólu miejsce. On wystawiła ząbki w uroczym uśmiechu. Kazała założyć jakieś ubrania ojca. Mówiła też, że ma lepszy gust ode mnie. Poszliśmy na miasto. Kupiła mi dużo koszulek, swetrów, bluz, spodni, butów, że od razu miałem całą szafę pełną. Gdy wróciliśmy mama podała nam kolecję i kazała iść do łóżek. Ściągnąłem z siebie wszystko i zostały tylko bokserki. Wskoczyłem pod kołdrę i już zasypiałem gdy nagle usłyszałem.
- Harry? Będziesz najlepiej ubranym chłopakiem i proszę, nie zmieniaj się więcej- uśmiechnęła się do mnie- śpij dobrze- dodała i zamknęła drzwi. Obudziłem się koło godziny jedenastej. Gemma skoczyła mi na łóżko- Czas się pomału przygotowywać!- krzyknęła- zejdź na dół na śniadanie- dodała. Schowałem głowę pod kołdrę. Nie chciałem wstawać. Popatrzyłem się z łóżka na zegarek. Mieliśmy przecież jeszcze tyle czasu, że spokojnie moglibyśmy jeszcze raz iść do sklepu.
- Już wstaje- powiedziałem sam do siebie, ale kołdra przyciągnęła moją twarz- może jeszcze chwileczkę- zaśmiałem się sam do siebie. Gemma stanęła w drzwiach. Wystraszyłem się jej. Dziś coś się z nią stało. Była nieprzewidywalna. Szybko wyskoczyłem z łóżka i stanąłem na baczność. Uśmiechnęła się do mnie i zabrała do łazienki. Układała mi chyba z godzinę włosy, ale opłacało sie efekt był nieziemski- WOW- powiedziałem.
- Jeśli byś chciał sam byś sobie tak ułożył włosy, a tak to tak spłaszczasz i to wygląda po prostu okropnie- powiedziała i uśmiechnęła się do mnie- a po drugie zachowuj się normalnie, a nie jak ... kujon jasne?- dodała. Uśmiechnąłem się do niej i zgodziłem. Teraz ubierała mnie. Mijały godziny. Masakra!
*perspektywa Lucy*
Byłyśmy takie podekscytowane z Mery, że myślałam, że mnie rozsadzi od środka. Cały czas myślałam jak będzie wyglądał Marcel. Jejku. Trochę się szczerze tego bałam. Na początek czesałam Mery, a ona mnie. Wyglądałyśmy bosko. Fryzury były przepiękne. Mery miała zrobioną piękną kokardę i jej naturalnie kręcone włosy super się z nią zgrywały, a ja miałam loczki spięte u góry. Ubrałyśmy nasze nowe kupione sukienki, buty torebki i biżuterię. Obcasy były bardzo wysokie, ale miałyśmy wrodzony talent do chodzenia na obcasie. Makijaże to była bułka z masłem, ale problem był w tym, że miałyśmy wspólną łazienkę i trochę zaczęłyśmy się ze sobą przepychać, ale wyszło całkiem nie najgorzej. Byłyśmy podobnie ubrane, ale nigdy nie rozmawiałyśmy ze sobą za długo w szkole. Przyjeżdżałyśmy razem i wracałyśmy razem. W sumie to by było na tyle. To Mery miała prawko, a ja niestety nie. Pożegnałyśmy się z rodzicami i ruszyliśmy pod szkołę. Było pełno ludzi bardzo ładnie ubranych. Mery zostawiła mnie pod szkołą, a sama poszła już na sale ze swoim "chłopakiem" Theo. Nagle rzucił mi się w oko pewien chłopak, którego wcześniej tutaj prawdopodobnie nie widziałam. Był zabójczo przystojny. Rzuciłam mu uśmiech. Jednak kiedy odwzajemnił mój uśmiech zaczął mi przypominać Marcela...
Super!!! Czekam na kolejny
OdpowiedzUsuń