Tumblr Mouse Cursors

niedziela, 16 lutego 2014

Rozdział 2

                         Zaczął iść w moją stronę.
- Cześć Lucy- powiedział- jak wyglądam?- zapytał nieznajomy.
- Skąd znasz moje imię? Nie znamy się- odpowiedziałam. Chłopak zaśmiał się.
- To ja. Harry, a znany inaczej Marcel- powiedział coś co bardzo mnie zaskoczyło. Chciałam coś powiedzieć, ale nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. Dlaczego? Dlaczego nie mogę nic powiedzieć? Chwycił mnie pod ramię i weszliśmy na salę. Chwycił mnie w tali i zaczęliśmy się lekko kołysać do wolnej muzyki- Wciąż widzę zaskoczenie w twoich oczach. Kazałaś mi się ładnie ubrać więc spełniłem się odwaliłem. Spełniłem twoje wymagania?- zaśmiał się kilka milimetrów od mojego ucha. Jego głos brzmiał inaczej. Niski i ochrypły.
- Bardzo ładnie- moje zdanie nie miało sensu. Dlaczego się przy nim zacinałam. Wcześniej też mi się podobał, ale teraz po porostu niesamowite- przepraszam. Zdziwiłam się po prostu, że można przejść taką metamorfozę- wydusiłam w końcu z siebie jakieś słowa.
- Od zawsze taki byłem, ale tak naprawdę zmieniłem się ... sam nie wiem dlaczego się zmieniłem- zaśmiał się. Położyłem brodę na jego ramieniu. Nawet nie zauważyłam, że był taki wysoki.
- Nie zmieniaj się już proszę- poprosiłam go.
- Dlaczego?- zapytał.
- Nie wiem. Po prostu czuję coś tutaj- wskazałam na serce- od dłuższego czasu i teraz jeszcze bardziej. Nie pozwala mi się skupić. Cały czas myślę ...- nie mogłam wysłowić się, ponownie.
- O mnie- powiedział śmiejąc się- żart- dodał po chwili, ale on miał rację. Cały czas myślałam o nim. O tym Marcelu wkurzający.
- Tak o tobie- powiedziałam. Uśmiechnął się i pocałował mnie lekko w policzek. Nasze palce się splotły i wyszliśmy za szkołę. Szliśmy tam gdzie nigdy nie byłam. Za murem szkoły. Okazało się że tam coś jest. Piękna altanka. Weszliśmy po jej dach i tańczyliśmy sam na sam do muzyki uwalniającej się ze szkoły. Było magicznie.
                                                                                                *perspektywa Mery*
Na początku całkiem dobrze się bawiłam, ale nagle Theo powiedział, że musi iść. Kilka minut później zobaczyłam jak całował się w kącie z jakąś laską. Myślał, że tego nie zauważę?! Pobiegłam do łazienki i zaczęłam płakać przed lustrem. Cały makijaż mi się rozmazał. Postanowiłam wrócić do domu. Biegłam korytarzem do drzwi. Miałam już wybiec gdy złamał mi się obcas. Wpadłam w drzwiach na chłopaka o wpadliśmy razem do kałuży.
- Bardzo cię przepraszam- powiedziałam. Leżałam na nim i jakoś nie zbierało mi się do wstania.
- Czy to twoje?- zaśmiał się ściskając w pięści obcas od mojego buta. Kiwnęłam twierdząco głową i zaśmiałam się przez łzy. Wstał podnosząc mnie. Wziął na ręce ściągając brudne i zniszczone już buty. Czułam się jak księżniczka w jego ramionach. Wróciliśmy do szkoły i posadził na ławce- a teraz opowiadaj co się stało- powiedział nagle.
- Ale się nie znamy. Kim jesteś w ogóle?- odpowiedziałam.
- Jestem Niall i nie dawno się tutaj przepisałem- odpowiedział.
- Jestem Mery. Miło mi cię poznać- dodałam coś od siebie. Miałam podać mu rękę, ale on przyciągnął do siebie i mocno przytulił. Było mi o wiele lepiej. Jeszcze tak bardzo ładnie pachniał. Nie chciałam go puścić, ale tak nie wypadało.
- Już chyba tam nie wejdziemy- zaśmiał się.
- Chodź do mnie. Mieszkam niedaleko- zaproponowałam- tylko nie mam butów- dodałam gdy się ogarnęłam.
- Wskakuj- powiedział i kucnął bym mogła wejść mu na plecy. On szedł, a ja jechałam. Rozmawialiśmy ze sobą i śmialiśmy się. Dawno tak czasu nie spędziłam z chłopakiem. Wyciągnęłam klucze spod wycieraczki i otworzyłam dom. Zaprosiłam go do środka. Wszedł z przyjemnością. Przebrałam się w dres, a on siedział w koszulce i bokserkach. Postanowiłam wyprać i wysuszyć mu te rzeczy. Robiło się coraz później, a my wciąż siedzieliśmy i gadaliśmy. Martwiłam się też trochę o Lucy, ale przecież chyba jest na tyle duża, że potrafi się sobą zająć.
- Chcesz coś do picia?- powiedziałam wstając z łóżka w moim pokoju. Nagle chwycił mnie za nadgarstek i spadłam na niego. Leżeliśmy na łóżku, a on nagle wpił się w moją szyję. Najpierw całował, ale potem wgryzł się. Na sam koniec polizał zaczerwienione, pulsujące miejsce dając mi ulgę. Zrozumiałam dopiero po chwili, że zrobił mi malinkę. Chciałam wstać, ale on zaczął całować mnie po dekolcie. Czułam jak rozpina mi bluzę. Nie wiedziałam co robić. Nawet jakbym zawołała o pomoc i tak nikt by mnie nie usłyszał. Przestał. Popatrzyłam się na niego przerażonym wzrokiem. Przejechał dłonią po swojej twarzy. Czułem jego ciężar na moim brzuchu, bo siedział na mnie. Parsknął po chwili i powiedział.
- Przepraszam. Poniosło mnie- wstał ze mnie i poszedł do pokoju gdzie były jego rzeczy.
- Nie, zaczekaj!- powiedziałam- nic się nie stało- skłamałam, bo podobał mi się i nie chciałam go stracić. To był tylko przypadek- jest okej- powtórzyłam. Popatrzył na mnie i podszedł znów.
- Może zatańczymy. Nie mieliśmy okazji- zaproponował. Zaczęliśmy tańczyć dosyć śmiesznie to wyglądało, ale liczył się gest. Zaśmiałam się pod nosem. Kręciliśmy się w kółko, kiedy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. To byli rodzice. Co mam zrobić? Jakiś obcy chłopak, prawie goły siedzi u mnie w pokoju? Spojrzałam na otwarte okno i już wiedziałam co ma zrobić. Na szczęście miałam pokój na parterze. Szturchnęłam Niall'a i zaczęłam wyrzucać jego rzeczy. On zorientował się o co chodzi i mi pomógł. Już słyszałam moją mamę kierującą sie w stronę mojego pokoju, kiedy chłopak wygramolił się przez okno. Zdążyliśmy.
- Jesteśmy kochanie. Jest już Lucy czy ciągle na balu z tym Marcelem?- zapytała na wejściu.
- No chyba tak. Ja już siedzę w domu kilka godzin- odpowiedziałam. Ona uśmiechnęła i pocałowała mnie w czoło.
- Chcesz coś zjeść?- zapytała po chwili kiwnęłam twierdząco głową. Wyszła z pokoju. Usłyszałam pukanie do okna. To był Niall.
- Co chcesz!?- krzyknęłam.
- Tylko telefon. Masz go na łóżku- zaśmiał się. Podałam mu szybko i wypchnęłam go ponownie. Poszłam do kuchni i usiadłam przy stole. Zjadłam to co przygotowała mi mama i miałam iść z powrotem do pokoju gdy nagle tata coś powiedział.
- Może nie wychodź dzisiaj z domu już, bo jakiś blondyn biega po naszej ulicy w samych bokserkach- zaśmiał się. Przewróciłam oczami i zgodziłam się. Następnie zobaczyłam Lucy w drzwiach. Była z jakimś mega przystojnym chłopakiem.
                                                                                                     *perspektywa Lucy*
Wszyscy przeszyli mnie wzrokiem gdy do domu weszłam z jakimś chłopakiem. Chwyciłam Harrego za rękę i wciągnęłam głębiej w dom.
- To Harry, a inaczej znany Marcel- przedstawiłam go. Mery opadła szczęka- nie wierzycie?- zapytałam. Oni kiwnęli głowami przecząco, a ja rzuciłam Harremu spojrzenie. Wyciągnął swoje znane okularki z kieszeni i zakrył włosy. Wszyscy zrobili wielkie oczy. Prychnęłam i zabrałam go do swojego pokoju. Harry ściągnął swoją marynarkę i rzucił ją na biurko.
- Zapraszam do tańca- zaśmiał się i zaczął mnie łaskotać. Padłam na łóżko i śmiałam się jak głupia. Upadł na mnie i przywarł mnie swoim ciałem do materaca. Śmialiśmy się cały czas, aż rodzice postanowili zobaczyć co się dzieje. Gdy weszli Harry szybko ze mnie wstał i poprawił włosy. Ja usiadłam na łóżku. Widziałam, że chłopak zrobił się skrępowany. Wypchnęłam rodzinę z pokoju i wróciłam do Harrego. Rzuciłam mu się na szyję, a on obrócił mnie w okół własnej osi.
- Wiesz co?- zapytał mnie- chyba cię kocham- dokończył.
- Wiesz co?- zapytałam, on wzruszył ramionami- też chyba cię kocham- dokończyłam. Uśmiechnął się i pokazały się jego słodkie dołeczki. Zbliżył się nieśmiało. Zagryzłam lekko wargę, a on ... pocałował mnie...

2 komentarze:

  1. Dziewczyno jesteś wspaniała :*
    Nie mogę siw doczekać następnego rozdziału. Życzę weny:)

    OdpowiedzUsuń
  2. rozmawiają ze sobą od dwóch rozdziałów i już mówią sobie "kocham cię", co do kurwy...

    tak btw zawiesiłaś bloga or what?

    OdpowiedzUsuń